Polowałem, gdy nagle przyleciał do mnie znajomy ptak, z wiadomością.
Szybko do mnie przyleciał, po czym dowiedziałem się o nagłym porodzie
Riven. "Jak mogłem tam nie być, w takiej chwili!" byłem na siebie zły,
powinienem tam być, przy niej... A w tym czasie byłem już w jaskini,
jednak Holly kazała mi natychmiast wyjść. Słyszałem krzyki ukochanej,
lecz nie mogłem wejść. Co ze mnie za ojciec będzie, jestem bardzo
ciekawy szczeniąt. Czy odziedziczą coś po mnie? Przy jaskini łaziłem w
kółko i czekałem, aż Holly pozwoli mi ją odwiedzić. Po kilku minutach
cichy krzyk Riven ustał, a ja ujrzałem wyłaniającą się z jaskini Aishę.
Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, ja zrobiłem to pierwszy.
- Zostałem ojcem? - zapytałem szybko z ciekawością.
- Tak, szczeniaki i Riven są w jak najlepszym stanie - uśmiechnęła się do mnie wilczyca.
Uśmiechnięty od ucha do ucha spokojnie wszedłem do jaskini, nie strasząc
potomków. Pocałowałem wilczycę z góry, po czym oboje patrzyliśmy się na
małe pyszczki. Położyłem się obok ukochanej.
- To który to chłopiec? - zapytałem szczęśliwy.
- To dziewczynki... - uśmiechnęła się i spojrzała na szczenięta.
- Dzi..Dziewczynki? - zapytałem zdziwiony, ale już po chwili na mym
pysku zagościł uszczęśliwiony uśmiech. Byłem prze szczęśliwy wiedząc, że
jestem ojcem, a matka moich szczeniąt jest najwspanialszą na świecie
waderą.
- Ciekawe która upodobniła się do taty - zaśmiałem się.
Po chwili ustaliliśmy imiona, nie było to trudne, dlatego małe waderki to Mavis i Avril.
< Rivuś? :D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz