Kręcąc się po terenach watahy pośród krzaków mą uwagę przyciągnął cichy
płacz. Wyprostowałam kark i zaczęłam się rozglądać. Co krok odgłos był
coraz intensywniejszy, a po chwili już przedzierając się cicho przez
krzaki ujrzałam zapłakaną waderę. Była to Riven w postaci człowieka,
która zaraz potem odwróciła się w moją stronę, opuszczając głowę.
Nie ukrywałam się, wiedziałam, że muszę zainterweniować. Chociaż nigdy
Naszej Riven takiej nie widziałam, widok zaskakujący, a zarazem
przygnębiający. Mimo, iż ja też nie raz bywam oschła, przyjaciółka jest
ważniejsza niż moja "ciemna strona". Spokojnie podeszłam do płaczącej
kobiety, usiadłam obok niej i przyjrzałam się jej. Ciągle ocierała
tłumione łzy.
- Świat jest padołem nieszczęść i płaczu, Clama ne timeas. Płacz nie
jest powodem do wstydu, nawet najsilniejszy uronią kiedyś tą jedyną łzę -
powiedziałam cicho - Co cię trapi?
- Wspomnienia wracają, wychodzą z ciemności... - powiedziała nie kończąc - Operah
- Wrócił? - zapytałam.
- Tak, jest tu - wciąż ocierała strapione łzy.
- Płacz, tylko zastanów się czy warto - powiedziałam opuszczając łeb.
< Riven? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz