Już od samego rana czekałem, kiedy Riven się obudzi. Może trochę byłem
zbyt nachalny? Wreszcie moja księżniczka wyszła z zaspanymi ślepiami, a
ja od razu się uśmiechnąłem. Wadera szła, szła, a ja co chwila starałem
się nadążać.
- Wyspałaś się? - zapytałem miło.
- Nie bardzo... Pół nocy myślałam o tym, co powiedziałeś - powiedziała nie kończąc.
Ja zatem uważnie słuchałem, co miała do powiedzenia. Zatrzymaliśmy się
na małym, skalistym wodospadzie, usiadłem przodem do cudownej wadery i
już miała coś powiedzieć, gdy przybliżyłem się i pocałowałem ją czuło.
Ciesze się, że się nie stawiała.
- Nie musisz się już przejmować Operah'em, od wybrał swoją drogę - wyszeptałem jej do ucha, po czym przytuliłem.
Nagle zza krzaków wybiegło kilka znajomych wilków, przynajmniej z
zapachu. Była to Holy, Kate - Shayen oraz Talon. Szkoda, że nie
wiedzieli kim jestem, a pewnie byli zaskoczeni, dlaczego tak szybko
popadłem w bliskie więzi z samą Alphą.
- Riven, o co tu chodzi? - zapytał ktoś z małej gromadki.
Riven już miała coś powiedzieć z opuszczonym łbem, po czym ja się wtrąciłem.
- Nie jesteśmy sobie obcy, uwierzcie - przybliżyłem się do nich, po czym ktoś zawarczał.
Czułem, że to na nic, wróciłem na miejsce i usiadłem obok Riven, coraz bardziej nie mogłem znieść zimnych spojrzeń tych wilków.
< Rivuś? *^* >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz