-Ja się nie wycofuję - uśmiechnęłam się pod nosem.
Na twarzy wadery przez chwilę widniał uśmiech, ale szybko zniknął.
Zeszłyśmy ze skały i przeszłyśmy przez duże, złote drzwi i znalazłyśmy
się w ogromnej sali w której było 5 przejść.
-Przez które najpierw? - spojrzałam na wilczycę.
Hope podeszła do drzwi dużych jak dwa minotaury i położyła na nich łapę
otwierając wrota. Przeszłyśmy przez nie obydwie, z Hope na przedzie.
Ponownie usłyszałyśmy jęki. Tym razem brzmiały inaczej. Z bólem.
-Ktoś cierpi - szepnęłam.
-Jakiś wilk - dodała podkreślając słowo ''wilk''.
Jęki narastały głośnością. W oddali zobaczyłyśmy jakiegoś wilka.
-Należy do naszej watahy - powiedziała Hope.
-Skąd to wiesz?
-Czuję to.
Szłyśmy do cierpiącego zwierzęcia. Nagle zapadła się podłoga. Pod nami i pod wilkiem.
-Co my teraz zrobimy? - szepnęłyśmy w tym samym czasie.
-Przede wszystkim mu pomóżmy - skinęła głową na wilka.
Podeszłyśmy cicho do wilka. Spojrzał na nas i zaczął coś szeptać.
-Hope? Rozumiesz co mówi?
<Hope? Jakiś wilk? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz