Ciągle wyczuwałyśmy czyjąś obecność, aż w końcu się zatrzymałyśmy.
Wymieniłyśmy się spojrzeniami i ruszyłyśmy przed siebie. W wąskich
korytarzach po bokach powieszone były zapalone pochodnie, które średnio
oświetlały dalszy korytarz. Co jakich czas było słychać zagubione jęki.
- To tylko niezaspokojone dusze - powiedziałam cicho i obie rozejrzałyśmy się w osobne strony.
Aelita pokiwała znacząco głową i szłyśmy dalej... I dalej.
Długi korytarz zakończył się rozdrożem. Popatrzyłyśmy na siebie, po czym
nieświadoma, że otworzy przejście Aelita położyła łapę na ścianę przed
nami.
Wtedy część tej ściany jakby zapadła się jak winda do dołu. Ujrzałyśmy tajne pomieszczenie.
- Jesteś genialna - po raz pierwszy raz uśmiechnęłam się, jednak mój wyraz twarzy był zaraz potem znów ponury i obojętny.
Aelita odwzajemniła uśmiech i obie weszłyśmy do tajemniczego
pomieszczenia. Leżała tam górka piasku, na nim dzbany, skrzynki i urny,
oraz świetliki otaczające przedmioty. Rozejrzałyśmy się dalej, ja
podeszłam do ściany po prawej stronie, po czym odwróciłam wzrok i ku
mnie ukazał się kuferek.
- Aelita... Pozwól na chwilę - powiedziałam cicho i wadera już była obok mnie.
- Tak? - spojrzała na mnie, wtedy wskazałam łapą na kunsztowną skrzynię.
Otworzyłam zamek kuferka dzięki zaostrzonym po treningu pazurom. Aelita
sięgnęła łapą, by otworzyć skrzynię. Naszym oczom ukazał się ciemny
kamień z tajemniczym i dziwnym symbolem koloru zielonego.
- Nic do stracenia, bierzemy ją - powiedziała Aelita, po czym wzięła pieczęć do pyska.
- Teraz tylko szukać, do czego to się przyda - odparłam.
Wyszliśmy z pomieszczenia i poczęłyśmy kierować się w komnatę po lewo.
Komnata była pusta, jedyne co zawierała to schody na niższy poziom. Bez
słowa zeszłyśmy i kilka minut schodziłyśmy z długich schodów, aż w końcu
trafiłyśmy. Jako pierwsze co, ujrzałyśmy wielkie, prostokątne
pomieszczenie wypełnione wodą do kostek, a wokół niej posągi gargulców.
Mam nadzieję, że Aelita pamiętała dobrze moją historię z tymi
szkodnikami, to, że potrafią się kamuflować, właśnie dzięki posągom.
Cichymi krokami przeszłyśmy do wąskich drzwi, których w pomieszczeniu
było sporo. Widywałyśmy same piaskowce i szczątki zwierząt. Po parunastu
minutach ujrzałyśmy wielką jakby skałę, a otaczały ją schody na właśnie
tą skałę. Wybrałyśmy schody i popędziłyśmy ku górze. Gdy już byłyśmy na
"skale", ujrzałyśmy pentagram na środku, a obok niego pięć średniej
wielkości półeczek, na którym były miejsca na jakieś kamienie. Były
miejsca na następujące kamienie: magii, klątwy, manifestacji, obrony i
wojny. Wydaje mi się, że mamy jedną z nich.
- Aelita, możesz włożyć tę pieczęć na pierwsze miejsce? - zapytałam.
Wadera pokiwała głową i wrzuciła pieczęć. Wtedy półeczka zaświeciła się
na zielono, jakby pieczęć została aktywowana, a my mamy zdobyć wszystkie
pięć, znaczy.. Zostało tylko cztery. Pieczęcie są prawdopodobnie
porozrzucane po całych ruinach na najniższym piętrze, a tu - gdzie
stoimy, jest kręgiem przywołań.
- Piszesz się na dalszą przygodę, czy odpuszczasz? - zapytałam.
< Aelita? Nie zawiedź mnie >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz