czwartek, 2 maja 2013

Od Yolandy

,, Jak poznałam nową watahę, a wraz z nią zastępcza rodzinę"

Swoja prawdziwą rodzinę straciłam już w wieku paru tygodni. Matka umarła niedługo po moim urodzeniu, ojca nawet nie poznałam, bo odszedł jeszcze przed tym wydarzeniem. Podobno nazywał się Kazan i był dostojnym, silnym, rudo- białym basiorem. Jako szczeniak nie mogłam żyć sama, wiec postanowiłam poszukać sobie nowej watahy i zastępczej familii. Zajęło mi to bardzo dużo czasu. Przeżyłam wtedy wiele ciekawych, a czasami niebezpiecznych dla młodziutkiego wilka przygód. O jednej z nich postaram się wam opowiedzieć. Był to wieczór siódmego dnia mojej wędrówki. Szłam właśnie przez ciemny las, a nade mną świecił księżyc w pełni, gdy nagle .... usłyszałam złowieszczy hałas dobiegający zza moich pleców. Odwróciłam się, aby sprawdzić, co to było i zobaczyłam wielkiego wilkołaka stojącego na zadnich łapach. Był bardzo wielki i przerażający. Poczułam uczucie wielkiego strachu i zaczęłam uciekać, a on począł mnie gonić. Biegłam tak bardzo długo, a gdy już prawie opadałam z sił usłyszałam wycie wilków. Wilkołak wystraszył się i uciekł. Po chwili zza krzaków wyłoniła się wielka wataha wilków. Stałam jak wmurowana nie wiedząc, co mam robić. Ten problem rozwiązała za nie samica alfa, która podeszła do mnie, powąchała i polizała swoim ciepłym jerzykiem. W ten oto sposób zostałam przyjęta do ich grona i znalazłam nową rodzinę, którą została para alfa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz