,, Jak poznałam nową watahę, a wraz z nią zastępcza rodzinę"
Swoja prawdziwą rodzinę straciłam już w wieku paru tygodni. Matka
umarła niedługo po moim urodzeniu, ojca nawet nie poznałam, bo odszedł
jeszcze przed tym wydarzeniem. Podobno nazywał się Kazan i był
dostojnym, silnym, rudo- białym basiorem. Jako szczeniak nie mogłam żyć
sama, wiec postanowiłam poszukać sobie nowej watahy i zastępczej
familii. Zajęło mi to bardzo dużo czasu. Przeżyłam wtedy wiele
ciekawych, a czasami niebezpiecznych dla młodziutkiego wilka przygód. O
jednej z nich postaram się wam opowiedzieć. Był to wieczór siódmego
dnia mojej wędrówki. Szłam właśnie przez ciemny las, a nade mną świecił
księżyc w pełni, gdy nagle .... usłyszałam złowieszczy hałas
dobiegający zza moich pleców. Odwróciłam się, aby sprawdzić, co to było i
zobaczyłam wielkiego wilkołaka stojącego na zadnich łapach. Był bardzo
wielki i przerażający. Poczułam uczucie wielkiego strachu i zaczęłam
uciekać, a on począł mnie gonić. Biegłam tak bardzo długo, a gdy już
prawie opadałam z sił usłyszałam wycie wilków. Wilkołak wystraszył się i
uciekł. Po chwili zza krzaków wyłoniła się wielka wataha wilków. Stałam
jak wmurowana nie wiedząc, co mam robić. Ten problem rozwiązała za nie
samica alfa, która podeszła do mnie, powąchała i polizała swoim ciepłym
jerzykiem. W ten oto sposób zostałam przyjęta do ich grona i znalazłam
nową rodzinę, którą została para alfa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz