Jestem Picollo, a to moje krótkie opowiadanie o tym z kąt się wzięłam w watasze.
Był normalny biały dzień, kiedy szłam z moim ojcem na polowanie.
Usłyszałam trzaski gałęzi. Z za krzewów zaczęła wychodzić wroga wataha.
Wiedzieliśmy już, że chce wziąć do niewoli naszą. Wywołałam zaćmienie
słońca, aby ostrzec wilki. Zaczęłam uciekać z ojcem ile sił w łapach. Po
dłuższym czasie ucieczki jeden z zabójców złapał mego ojca. Chciałam o
niego walczyć, ale i mnie by też złapali. Słyszałam tylko te słowa: "
Biegnij! Nie odwracaj się! ". Dobiegłam do watahy. Zaczęłam krzyczeć: "
atakują nas! ". Matka podeszła i zapytała się gdzie jest ojciec.
Odpowiedziałam malutką łzą, która spadła na malutkiego kwiatuszka...
Rozległo się wycie. Wróg doszedł do watahy. Zaczęła się ostra walka.
Walczyłam dzielnie - tak jak mnie uczono. Po kilku dniach wojny zostałam
tylko ja, moja matka ( Betha ) , Rosalie ( Alpha ) i Kadar ( mój
przyrodni brat ). Zostaliśmy pojmani. 30 dni bez jedzenia, wody... Nawet
żywej duszy nie widziałam ! Byłam trzymana w klatce w jaskini. Po
miesiącu Alpha złych wilków uwolniła mnie i powiedziała:
- Chętnie bym i Cię zjadła, ale zasad ja nie ustalałam.
- Gdzie moja rodzina !?
- Aaa ... Oni już nie żyją od paru tygodni.
- Nieeee ! - krzyczałam.
Nie mogłam się opanować. Pacnęłam ją pazurem w twarz i uciekłam. Długo
plątałam się sama. W okolicach wszystko było takie nieżywe. Zero
strumyków, zwierząt, roślin... Zakręciło mi się w głowie - zemdlałam.
Obudziłam się przy Colet:
- Witaj ! Jestem Colet - Alpha watahy Srebrzystego Nowiu Księżyca. Od teraz jesteś naszym członkiem rodziny.
- Gdzie jestem ?! - warknęłam.
- Spokojnie, w domu. Jak masz na imię ?
Uspokoiłam się.
- Picollo.
- A więc oprowadzę Cię po okolicy, a potem poznasz resztę wilków .
I tak właśnie znalazłam się w watasze Srebrzystego Nowiu Księżyca.
P.S
Nie dziwcie się, że jestem taka jaka jestem. Znacie już moje przeżycia ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz