Skoczyłam i przegryzłam gardło. Byłam roztrzęsiona. Szybko odprawiłam rytuały i przykryłam ciało kamieniami.
- Chodźmy stąd, Lav.
Ruszyłam w stronę jeziora. Musiałam się napić. I zmyć z siebie krew. Nad wodopojem spotkałam Ezreala.
- Nuit? Co się stało? - spanikował.
- Później Ci powiem.
- Ale Nuit...
- Proszę. Idź do jaskini..
Odszedł. Ne miałam wyrzutów sumienia, potrzebowałam chwili spokoju.
Zorientowałam się nagle, ze Lav przy mnie nie ma. I że od początku jej
nie było. Biegiem wróciłam na miejsce walki. Wilczyca wciąz tam stała.
'Chyba jest w szoku' podpowiedział mi mój zmęczony umysł.
- Chodź Lav, zabiorę Cię do domu...
(Lavley?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz