- to pewnie przez tą pogodę - mruczałam sama do siebie - nic, tylko pada
deszcz i śnieg. Na zmianę. Żadnych roślin, więc zwierzyna się wyniosła.
Ogólna depresja w tej watasze.
Biegłam dalej, podążając bez żadnego konkretnego celu. Nagle przed sobą zobaczyłam fioletowy kwiat - jego widok tak mnie rozproszył, ze potknęłam się o własne łapy i wywaliłam na pysk.
- Ałaa.. - mruknęłam, po chwili jednak wstałam, bo szczęście mnie rozpierało - to krokus! KROKUS! - zawyłam ze szczęścia.
- No i o co tyle krzyku? - usłyszałam kobiecy głos, dochodził z pobliskiej polanki.
'To jakiś wróg' - pomyślałam - 'alarmowanie watahy nie ma sensu. dam sobie radę'. Ruszyłam w tamtym kierunku najeżona i gotowa do walki. Po wyjściu na polankę zobaczyłam tę kobietę. Była wysoka i na swój sposób piękna - miała jasno zielone oczy i długie kręcone blond włosy spięte różową wstążką. Ubrana w długą, zielono-fioletową suknię, była przepasana złota chustą, z której co chwilę coś wyjmowała. Zdawała się owe coś rozsypywać po łące, powodując istną ferrerię kolorów. 'To magia wiosenna' - zdumiałam się i wyprostowałam - 'Kim jest ta czarodziejka, która potrafi w jedną chwile obsiać całą łąkę kwiatami?'
- kim jesteś? - zapytałam, po chwili głośno krytykując swoją głupote - Co Ty wyprawiasz, Nuit? Przecież ona jest człowiekiem, nie zrozumie Cię!
- owszem, rozumiem - roześmiała się, a w powietrzu zabrzmiał głos tysiąca delikatnych dzwoneczków - słusznie myślałaś o mnie jako o czarodziejce.
- jak..? - wyszeptałam spanikowana.
- nie obawiaj się mnie, wilczyco - powiedziała i kucnęłam w wysokiej trawie, wyciągając do mnie rękę - Nazywam się Chloris, jak wolisz Flora. Możesz mnie takze nazywać Wiosną
- Dlaczego tak długo Cię nie było? - zapytałam, podchodząc i pozwalając się podrapać za uchem. Wiedziałam, ze nie zrobi mi nic złego.
- to przez Zefira, Boga Zachodzniej Wiatru, mojego męża - parsknęła - Chociaż jest bogiem, jest strasznie nieodpowiedzialny, jak każdy facet i chciał mnie dłużej zatrzymac w domu.- roześmiała się. - Pomozesz mi w pracy?
- oczywiście, tylko powiedz jak - uśmiechnęłam się.
- Weź te korale - powiedziała, zdejmując je ze swojej szyi i zaplątując wokół mojej - i powieś je w swojej jaskini. dzięki temu magia wiosenna wkrótce opanuje całe tereny waszej watahy, a ja mogę iść pracować dalej.
- Dobrze - uśmiechnęłam się - To prawdziwy zaszczyt. Czy mogę cos jeszcze zrobić? - zapytałam, bo naprawdę chciałam to zrobić. W końcu to sama Wiosna!
- tyle wystarczy, moja droga - uśmiechnęła się i pogłaskała mnie po raz ostatni - musze pędzić dalej, do zobaczenia!
Obserwowałam jak odbiega, po kolana w zielonej trawie i kwiatach, po czym wróciłam do jaskini. na miejscu spotkałam Lavley.
- Hej, co tu robisz? - uśmiechnęłam się.
- czekam na Ciebie - rozesmiała się - Cudowne korale, skąd je masz?
- nie uwierzysz mi - rozesmiałam się, zapraszając ją do srodka i opowiadając moją historię o spotkaniu z samą Wiosną.
Biegłam dalej, podążając bez żadnego konkretnego celu. Nagle przed sobą zobaczyłam fioletowy kwiat - jego widok tak mnie rozproszył, ze potknęłam się o własne łapy i wywaliłam na pysk.
- Ałaa.. - mruknęłam, po chwili jednak wstałam, bo szczęście mnie rozpierało - to krokus! KROKUS! - zawyłam ze szczęścia.
- No i o co tyle krzyku? - usłyszałam kobiecy głos, dochodził z pobliskiej polanki.
'To jakiś wróg' - pomyślałam - 'alarmowanie watahy nie ma sensu. dam sobie radę'. Ruszyłam w tamtym kierunku najeżona i gotowa do walki. Po wyjściu na polankę zobaczyłam tę kobietę. Była wysoka i na swój sposób piękna - miała jasno zielone oczy i długie kręcone blond włosy spięte różową wstążką. Ubrana w długą, zielono-fioletową suknię, była przepasana złota chustą, z której co chwilę coś wyjmowała. Zdawała się owe coś rozsypywać po łące, powodując istną ferrerię kolorów. 'To magia wiosenna' - zdumiałam się i wyprostowałam - 'Kim jest ta czarodziejka, która potrafi w jedną chwile obsiać całą łąkę kwiatami?'
- kim jesteś? - zapytałam, po chwili głośno krytykując swoją głupote - Co Ty wyprawiasz, Nuit? Przecież ona jest człowiekiem, nie zrozumie Cię!
- owszem, rozumiem - roześmiała się, a w powietrzu zabrzmiał głos tysiąca delikatnych dzwoneczków - słusznie myślałaś o mnie jako o czarodziejce.
- jak..? - wyszeptałam spanikowana.
- nie obawiaj się mnie, wilczyco - powiedziała i kucnęłam w wysokiej trawie, wyciągając do mnie rękę - Nazywam się Chloris, jak wolisz Flora. Możesz mnie takze nazywać Wiosną
- Dlaczego tak długo Cię nie było? - zapytałam, podchodząc i pozwalając się podrapać za uchem. Wiedziałam, ze nie zrobi mi nic złego.
- to przez Zefira, Boga Zachodzniej Wiatru, mojego męża - parsknęła - Chociaż jest bogiem, jest strasznie nieodpowiedzialny, jak każdy facet i chciał mnie dłużej zatrzymac w domu.- roześmiała się. - Pomozesz mi w pracy?
- oczywiście, tylko powiedz jak - uśmiechnęłam się.
- Weź te korale - powiedziała, zdejmując je ze swojej szyi i zaplątując wokół mojej - i powieś je w swojej jaskini. dzięki temu magia wiosenna wkrótce opanuje całe tereny waszej watahy, a ja mogę iść pracować dalej.
- Dobrze - uśmiechnęłam się - To prawdziwy zaszczyt. Czy mogę cos jeszcze zrobić? - zapytałam, bo naprawdę chciałam to zrobić. W końcu to sama Wiosna!
- tyle wystarczy, moja droga - uśmiechnęła się i pogłaskała mnie po raz ostatni - musze pędzić dalej, do zobaczenia!
Obserwowałam jak odbiega, po kolana w zielonej trawie i kwiatach, po czym wróciłam do jaskini. na miejscu spotkałam Lavley.
- Hej, co tu robisz? - uśmiechnęłam się.
- czekam na Ciebie - rozesmiała się - Cudowne korale, skąd je masz?
- nie uwierzysz mi - rozesmiałam się, zapraszając ją do srodka i opowiadając moją historię o spotkaniu z samą Wiosną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz