- Teraz to ja padam z nóg.
- Ja też. Leżeliśmy pod tym drzewem i patrzyliśmy w chmury. - Patrz! ta chmura wygląda jak królik. - A ta jak sarna. Zaczęliśmy się śmieć. Śmiech był nie kontrolowany i tak samo męczący jak bieganie, już po chwili ledwie brałam oddech. - Je chyba już idę. - Gdzie? - Do domu, do brata. - Aha. To pa! - Pa. Pożegnałam się i wróciłam do jaskini, nikogo nie było, ale nie przeszkadzało mi to. Ułożyłam się i położyłam spać. |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz