wtorek, 2 kwietnia 2013

Od Nuit C.D. Lavley

Nie chciałam już dłużej na nią krzyczeć, to nie miało sensu. Skoro zaangażowała się w moją walkę, to teraz po prostu musiałam dopilnować, żebyśmy wygrały. 'Trochę więcej roboty, bo trzeba ją osłaniać, ale co tam' mruknęłam sama do siebie, wzięłam rozpęd i skoczyłam w ślad za Lavley.
Zaczęłyśmy walczyć widealnej harmonii, jednak nawet wtedy wilk zdawał sie być silniejszy. 'Mama Quilla , błagam, pomocy' modliłam się w myślach, gdy nagle zobaczyłam wschodzący w dzień księżyc. Lavley zwróciła na niego uwagę, wtedy wilk wykorzystał okazję i drapnął ją po pysku.
- Lav, to znak od bogini, nie zwracaj uwagi! - wykrzyknęłam i rzuciłam się na tropiciela z innej watahy. Skakałam, gryzłam i drapałam, jednak zdawało mi się, że moje pazury go nie dosięgają. 'Magiczny pancerz.. O bogini. NIe mamy szans'
- Lav! Odsuń się! Tu trzeba użyć magii!
Wilczyca spróbwała zadać cios i zobaczyłam, ze faktycznie jej pazury odbiły się milimetry od sierści tropiciela. Też zwróciła na to uwagę, odbiegła więc kawałek od niego, a ja wezwałam duchy. Nagle niebo zachmurzyło się i jedynym jasniejącym punktem był księżyc.
- Duchy! Posłańcy bogini! Zaklinam Was, zdejmijcie magię ochronną z tego tropiciela! niech spotka go sprawiedliwość! Pomóżcie Waszej pierwszej wybrance, Waszej wyroczni, Waszej posłance nocy!
Nagle księżyc oświetlił tylko tropiciela, który uniósł się kilka metrów nad ziemię.
- Co jest do ..?! - warczał i gryzł powietrze.
Po chwili wilk upadł i pogoda wróciła do normy. Słońce wróciło, a chmury się rozwiały.
- Lavley, teraz! - krzyknęłam i jednocześnie ruszyłśmy ku przegranemu już wilkowi.

(Lavley?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz