Podbiegł i pomógł mi ustac na łapach. Z zimna cięzko było mi stać o
własnych siłach na łapach. Na szczęscie powoli czułam jak ciepło
rozgrzewa moja ciało.
- To teraz pora na jakąs moją mała pomoc - uśmiechnęłam się do trochę obolałego Ezreala.
' Mama Quilla... ' - zaczęłam modlić się myślach. - ' Mama Quilla,
wzywa Cię Nuit, Pierwsza Wybranka, Wyrocznia Watahy Srebrzystego Nowiu
Księżyca, Rozmawiająca Z Duchami i Okiełznująca Noc. Mama Quilla gorąco
proszę Cię o pomoc mojemu lubemu, Ezrealowi, Drugiej Wyroczni Watahy.
Uśmierz jego ból. Rozwesel myśli. Niech jego moc tyle nie kosztuje.'
Nagle w jaskini zerwał się powiew. Ciepły, był taki dobrym powiewem,
pachnącym lasem i mającym w sobie poświatę księżyca. Powiew wolności.
Powiew Mama Quilli. Zmierzwił jak zwykle moją sierść, niczym w geście
pozdrowienia, a następnie doleciał do Ezreala.
- Nie bój się, Ezrealu - szepnęłam, do zdezorientowanego wilka, który
widocznie zastanawiał się, jak ma z tym walczyć - To moc mojej bogini.
Usmierzy Twój ból i załagodzi efekty korzystania z Twej mocy. -
uśmiechnęłam się.
Atmosfera boskiej mocy po chwili odeszła, a Ezreal wyglądał na bardziej odpręzonego.
- Wszystko w porządku?
- Dziękuję, Nuit.
- Dziękuj Mama Quilli. Ja jestem tylko jej posredniczką. 'Przysięgam, o
Bogini, ze po uwolnieniu z jaskini otrzymasz swoją ofiarę' - posłałam
modlitwę. - No cóż, mój drogi, skoro już tu siedzimy uwięzieni, ale
przynajmniej w cieple, może opowiesz mi coś o sobie?
(Ezreal?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz