Poranek zaczął sie wyjątkowo sielankowo, czyli coś musiało się popsuć. Nagle piękne słońce zakryły chmury. W oddali zagrzmiało.
'Burza? O tej porze?' pomyślałam.
- Burza? O tej porze? - powtórzył niczym echo Ezeral.
- Własnie o tym myślałam - roześmiałam się.
- Wiem. - odpowiedział tajemniczo.
- Czytasz mi w myślach? No wiesz?! - oburzyłam się.
- Wybacz, to czasem silniejsze ode mnie.. - wilk położył po sobie uszy -
Kiedy tak nagle przestajesz mnie całować i nie wiem co się dzieje..
- A nie zauważyłeś tej zmiany w pogodzie? - zapytałam cynicznie.
- Cóż, za bardzo skupiłem się na Tobie. No już, Nuit, spokojnie. - szturchnął mnie nosem.
- No dobrze, ale..
- Ale nie będę tego robił za często. Obiecuję.
- W takim razie w porządku - uśmiechnęłam się.
Wtuliłam się w mojego wilka. 'Ciekawe, czy już zawsze będę tak siedziała
u jego boku.. Przecież to basior.. Może znajdzie sobie inną..'
pogrążałam się w smutnych rozmyślaniach, gdy poczułam, jak Ezreal spina
się pode mną.
- Nawet tak nie myśl Nuit. - wyszeptał zirytowany.
'Ale we mnie nie ma nic specjalnego'
- Owszem jest. - jego irytacja rosła.
'Inne wadery też mogą mieć to coś'
- Nie, nie mogą. - Czułam, ze mięśnie wilka spinają się jak do walki.
' Ale przecież..'
- Uh, chyba muszę Cię powstrzymać od takich rozmyślań. - mruknął i
przewrócił mnie. A potem pocałował. Raz. Drugi. Trzeci. W końcu
straciłam rachubę.
W oddali rozległ się kolejny grzmot.
(Ezreal? A wiesz, tak jakoś wyszło, ma się te 150 lat )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz