Wracałam z treningu Zabójców. Byłam zmęczona,więc myślałam już tylko o
powrocie do jaskini. Weszłam do środka i zauważyłam,że Omena nie ma.
''No tak, pewnie znowu włóczy się z tą smoczycą... Ale nie będę trzymać
jego smocząt w jaskini, niech sobie nie myśli!''- pomyślałam. Patrząc na
zachodzące słońce, zastanawiałam się nad całym moim pobytem w watasze.
Od niedawna czułam się niepotrzebna. Nowe wilki mnie nie znały, dla
starszych byłam nowa. Początkowo chciałam być sama,ale teraz mi to nie
pasowało.
Na dzisiejszym treningu wykazał się jeden wilk. Basior, którego
obserwowałam od dawna. Miał fajny charakter i nieźle wyglądał.'' Raz się
żyje!''- stwierdziłam i wyszłam na zewnątrz. Doszłam do jego jaskini i
stanęłam przed wejściem.
-Shun? - zapytałam nieśmiało. Kiedy odpowiedziała mi cisza, weszłam do
środka. Shun zbierał swoje rzeczy i wrzucał do płóciennego worka.
-O,hej. Co tu robisz? - zapytał zdezorientowany.
-Chciałam ci coś powiedzieć,ale zaraz... Odchodzisz?
-Tak. W tej watasze nie mogłem znaleźć swojego miejsca. Nie ma sensu,żebym zostawał tu dłużej.
-Przemyślałeś to? Naprawdę chcesz nas zostawić?- powiedziałam.
-Długo się nad tym zastanawiałem. Idę do Alphy, a jutro mnie tu nie będzie.Żegnaj - odparł i wyszedł z jaskini.
-Szerokiej drogi...- powiedziałam cicho.
''Odkładałam to na później, a teraz... jest już za późno'' -pomyślałam,wracając do siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz