piątek, 3 maja 2013

Od Syriusza - jak poznałem mego towarzysza

Gdy wróciłem ze spaceru nie było, ani Kajlam'a ani Quixsy. Byłem wściekły na Kajlama, wiedziałem, że on powiedział Quixsie coś i zaczęła mnie szukać razem z nim, a on zaprowadził ją gdzieś. W głowie przechodziły mi wszystkie wspomnienia, wszystkie dni które z nią spędziłem, a najbardziej zabolało mnie wspomnienie wczorajszego dni. Zacząłem się wyżywać na drzewie. Po połowie godziny drzewo wyrwało się z korzeniami od uderzenia mojej siły. "To przecież mi jej nie odda" pomyślałem i zacząłem odchodzić.
Nie wiem ile czasu minęło wiem tyle, że było ciemno. Było ciemno i zimno.
Zauważyłem jakąś watahę, nie myśląc w ogóle o tym,ze może mi się coś stać, wszedłem tam.
Zobaczyło mnie paru strażników. Zaatakowali mnie, nie broniłem się, nie miałem sił całą energię wyczerpałem gdy wyżywałem się na drzewie. W czasie gdy mnie gryźli i szarpali żałowałem, że się wyżywałem na tym biednym drzewie.
Po woli robiło mi się czarno przed oczami, a ból znikał.
Widziałem czerń. Potem oślepiająca biel. Biel intensywna niczym rozszczepiona kość. A potem uderzył wiatr.Gdy otworzyłem oczy widziałem pustą białą przestrzeń "umarłem?". Rozglądałem się i zobaczyłem drzewo. Podszedłem tam i spojrzałem w górę. Zobaczyłem jakąś postać. Była podobna do wilka, ale i odrobinę do człowieka. Było brązowe i miało taką jakby zbroję. Maska która nosiła zakrywała cały pysk, oprócz oczy. Na plecach miał coś przywiązane. Przyglądałem mu się chwile.
- Kim ty jesteś? - zapytałem badawczo.
- Jestem Śmierć, a ty jesteś w miejscu w którym ja oceniam, czy umrzesz, czy będziesz dalej żył.
- Czyli ja nie żyję?
- Prawie o tym zadecyduje ja.
- Nie mów tylko mi że twoja decyzja to...
- Moją decyzja jest, że przeżyjesz, ale pod warunkiem, że jakoś mnie stąd wyciągniesz.
- Nie masz takich mocy, żeby stąd odejść?
- Nie Azar, nie mam takich mocy.
- Skąd znasz moje imię?
- Wiem wszystko o osobach które tu trafiają.
- Wszystko?
- Tak wszystko. Znam tez przyszłość i wiem, że jak zrobię tak - chuchnął na mnie poczułem ukłucie, a po chwile znowu wszystko było dobrze. - Teraz nazywasz się Syriusz,a ja jestem twoim towarzyszem.
- Co!? Syriusz! Co za badziewne imię!
- To imię twojego ojca.
- Na... na prawdę?
- Tak, był tu, ale już od dawna nie żyje. Teraz masz dość dużo siły by mnie stąd uwolnić.
- Ale jak?
- Tylko pomyśl o tym,że jesteś na polanie niedaleko watahy, która omal cię nie zabiła. gdy otworzysz oczy będę obok ciebie stał i będziesz żył.
Zamknąłem oczy, a gdy je otworzyłem naprawdę stał koło mnie, a ja byłem na polanie nie opodal tamtej watahy.
- Jak... jak to możliwe?
- Mówiłem, teraz masz taką siłę.
- Dziękuje.
- Nie to ja dziękuje.
- Nie ma sprawy towarzyszu.
Tak właśnie Śmierć został moim towarzyszem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz