niedziela, 14 kwietnia 2013

Od Nuit

Ezreal odszedł.'
Jedno zdanie. Tak bardzo boli.
'Ezreal odszedł.'
Luna, która przyniosła mi tą wiadomość.
'Ezreal odszedł.'
Płacz, łzy. Rozpacz, nieukojony ból w sercu, wycie do księżyca.
'Ezreal odszedł.'
Przecież zupełnie nic mu nie powiedziałam! Po prostu zniknął.
'Ezreal odszedł.'
Zapadłam w sen.

***

Obudził mnie blask księżyca. Nie wiem ile spałam. Byłam wychudzona, odwodniona, brakowało mi sił.
- Antiope, pomocy... - szepnęłam.
Orlica cały czas czuwała przy mnie, teraz jednak zerwała się do lotu. Czas, w którym na nią czekałam, zdawał się trwać lata. W końcu wróciła. Przed moim nosem zostawiła tłustego królika i ruszyła na dalsze łowy. Wiedziała, że potrzebuję co najmniej trzech, zanim będę w stanie sama sobie coś upolować. Wszystko robiłam mechanicznie : Królik. Jeść. Obgryźć kości. Odsunąć kości. Czekać. Drugi królik. Jeść. Obgryźć kości. Odsunąć kości. Czekać. Trzeci królik. Jeść. Obgryźć kości. Odsunąć kości.
Wstałam o własnych siłach i ruszyłam w stronę wodopoju. Zrezygnowałam jednak z dalekiej na chwilę obecną wędrówki i odnalazłam strumyk w głębi Księżycowego Lasu. Zaspokoiłam pragnienie, teraz pora na głód. Polowałam długi czas, nie miałam siły zabijać. Pomagała mi Antiope. Zanim mój żołądek był pełen musiałam zjeść dwa potężne jelenie. Powoli odzyskiwałam siły. Ruszyłam w kierunku jeziora, żeby móc się umyć. Łapa za łapą wchodziłam coraz głębiej, aż zanurzyłam się cała. Kiedy brakowało mi powietrza, a ból w płucach stał się palący, wynurzyłam się biorąc głęboki wdech. Doprowadziłam się do porządku, a potem wróciłam z powrotem do Jaskini Wyroczni. Fizycznie nie czułam żadnych potrzeb, jednak czułam się okropnie.
No tak. Ezreal złamał mi serce.
Położyłam się i rozpłakałam.

(może ktoś chce mnie odwiedzić? Pocieszyć? Nie mam siły na nic...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz