Księżyc...Srebrna kula wisząca na czarnym niebie,prowadzaca nas przez
życie...dająca nam szczęście.Ochronę,nadzieję...Czym jest właściwie
Księżyc?Bogiem,który daję nam obronę przeciw Słońcu?A może Białym
smokiem zagubionym w przestrzeni który nie ma jak wrócić do
domu?Nie...to graniczy z naszymi wyobrażeniemi...Przerasta naszą
wyobraźnię....nas samych...
***
W ciepłą noc,wilk z Meksyku o imieniu Lothurien,właśnie rozmyślał o
Księżycu i o jego Magii..."On może sobie tak szybować w
przestrzeni...Widzi wszystko i wszystkich....podróżuję...też musze tego
dokonać!" Postanowił sobie wilk duszą i sercem z Meksyku."Lecz nie
opuszcze przyjaciół...Och!Amigos!Że też jesteście dla mnie el mundo
entero!" Wilk rozmyślał długo,nie chciał opuszczać swoich Amigo...A
szcególnie miasta i kraju...Wilk wstał,ale po chwili znów usiadł. "Musze
się z tym przespać..." po czym zamknął oczy,położył się i zasnął.
***
-Wiem!!-krzyknął Luthr zrywając się na równe nogi.-Zrozumieją....to moje
marzenie!Muszę to zrobić!Muszę im to wytłumaczyć...tak!-uśmiechnął się
przez maskę,ale nie było tego wiadć...wstał z wygodnej nawet ziemi i
popędził do pueblo.
-Abuelo!Amigos!Już postanowiłem!Pamiętacie naszą ostatnią rozmowę?
-Oczywiście,nieto.-uśmiechnął się niemłody wilk do wnuczka.-Postanowiłeś że już wyruszysz?El camino de la luna?
-Tak,Abuelo.Amigo,wybaczcie...kocham was całym swoich sercem i duszą...ale musicie zrozumieć...
-Lothurien,oczywiście że rozumiemy.To twoje marzenie!Nie będziemy nawet
cię powstrzymywać!Prawda,Amigo?-niewielki czerwony wilk,o szarych oczach
i smutkiem na twarzy,zapytał się pozostałych towarzyszy.
-Chad...-Luthr zwrócił się do wilka o szarych
oczach.-Muszę...Inaczej....nie wiem co zrobię!To moje Mi sueño!Ty tego
nie rozumiesz....muszę....
-Rozumiem....ale...ale...-wilk zalał się płaczem-A co jeśli zapomnisz o
nas?O swoich Amigo?Zapomnisz!Nie idź!Zostań!Luthr!Convertirse
en!Convertirse en!-krzyczał z płaczem najmłodszy wilk,o owych szarych
oczetach.Na pysku Lothurien'a malował się smutek i żal....nie chciał
opuszczać przyjaciół ani dziadka...ale wiedział,że musiał...
-Gracias Amigo....Gracias Abuelo....Ale...musze już iść.Chad...nie martw się...No se olvide.
-No se olvide?-zapytał się dalej ze łzami w oczach wilk.
-Nie.Mam was w sercu i duszy...-pożegnania tam,skąd pochodzi Luthr,nie
są zbyt oficjalne...Wilk ostatni raz wymienił się spojrzeniami z
Abuelo,z Amigo i po prostu odszedł.
"No se olvide de ti ..." Lothurien szepnął i uronił łzę,po czym prędzej
pobiegł za światłem księżyca."Hmm...nie zauważyłem że już jest
wieczór,tak długo się żegnałem z Amigos i Abuelo...no cóż."
***
Wilk wędrował długo,kilka miesięcy.Był głodny i zmarznięty.Nie wiedział
co począć.Akurat był dzień,nie wiedział gdzie księzyc ma go prowadzić,bo
go nie widział.W tych kilku miesiącach,znalazł sobie towarzysza
podróży,był to...no właśnie...co to było?Sam Luthr nie mógł sobie tego
nazwać.Ale to "coś" ma imię,takie pięknę....Walhilia.Tak.Więc "rasę tego
czegos" nazwał sobię Walhilią.
-Walhilia,nie jesteś głodna?Bo ja tak...chodź,odpoczniemy.-podróżnicy
usiadli w cieniu dębu.-Możesz mi coś upolować?Dawno nic nie
jadłem...-Walhilia mruknęła w zgodcie i odleciała na orlich
skrzydłach.Pogoda była piękna,ale niebo wyglądało tak,jakby miało zaraz
się fochnąć i zrobić burzę....No i tak było!Przypuszczenia Lothuriena
zawsze sa w 90% trafne.W pobliży nie było żadnej jaskini,tylko ogromny
las,a towarzyszka podróży Luthr'a,dalej nie przyleciała.Cóż miał począć
biedny wilk wyglądem przypominający lisa który uciekł z cyrku?Były dwa
wyjścia.Albo czekać na towarzyszkę i się pochorowac i prawdopodobnie
spłonąć,bo siedzi pod drzewem,albo ruszyć i też zginąć.Lothurien był
rozsądnym wilkiem,więc ruszył.Burza nie była krótka,trwała całe dwa
dni.Wilk był cały przemoczony,zziębnięty,chory,brudny i ranny na lewej
łapie.Z rany sączyła szkarłatna krew.Lothurien,obiecał sobie,że nie
zawiedzie przyjaciół i dotrze tam,gdzie wskazuję mu księzyc,ale obawiał
się,że nie ma już sił...nie da rady.Wilk przewrócił się,gdy przechodził
po gałęzi drzewa nad urwiskiem.Wolał już umrzeć i stracić wszystko,niż
ciągnąc dalej swoją obietnicę.Lothurien zamknął oczy i czuł że już nie
da rady,chodź został ranny tylko w łapę.Wilk ten nie był zbyt silny i
wytrzymały,więc miał prawo juz zakończyć swój żywot.Ale się nie
poddał.Wstał i już miał przejsć na drugi koniec,gdy pień na którym
stał,przełamał się od uderzenia pioruna.Luthr zemdlał od samego
uderzenia,więc spadając w dół urwiska,nic nie czuł.Spadał i sapdał
niczym pocisk,aż w końcu wpadł z chlustem do głębokiej wodu która była
na dnie urwiska.Wil kotworzył oczy pod wodą,jego serce już praktycznie
nic nie robiło,tylko było.
"Triste,Amigo..." Luthr opadł na dno i czekał aż zamilknie na
wieki.Jedynie co czuł,to zapach szkarłatnej krwi pływającej wszędzie w
wodzie.
Amigo/s - przyjaciel/e El mundo entero - cały świat/całym światem
Pueblo-wioska Abuelo-dziadek Nieto-wnuczek El camino de la luna -
Drogą Księżyca Mi sueño - Największe marzenie Convertirse en - Zostań
Gracias-dziękuje No se olvide-Nie zapomnę No se olvide de ti - Nigdy
nie zapomnę Triste-przepraszam