wtorek, 28 maja 2013

Od Windy Heart

,,Jak trafiłam do watahy, cz. 1"

Nie pamiętam watahy, w której się urodziłam, ani miejsca czy dnia, w którym się to stało. Teraz nie ma to dla mnie znaczenia, zaczęłam nowe życie. Pamiętam jednak rodzinę. Rodziców Alice, Wilczycę Miłości, i Lindy'ego, Wilka Powietrza, którzy byli Alphami. Braci Murph'a i Lark'a, którzy wdali się w ojca jako Wilki Powietrza, i siostry Bethy i Mirandę, które wdały się w matkę jako Wilczyce Miłości. I w tym wszystkim ja, najmłodsza, jako jedyna mieszaniec.
   To wszystko wydarzyło się 5 miesięcy temu, a mam wrażenie, że upłynęła cała wieczność. Trzęsienie ziemi, nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak. Walące się drzewa, spadające skały. Miałam wtedy rok i 8 miesięcy, byłam malutka, więc wcisnęłam się w jakąś szczelinę. Wejście zawaliły mi kamienie, jeden uderzył mnie w głowę i straciłam przytomność. Nie wiem, jakim cudem przeżyłam, ale wiem, że gdy się obudziłam, wszystko już się uspokoiło. Znalazłam jakąś szczelinę, mocą niezwykłej siły odwaliłam na bok kamienie i wyszłam.
  Wyglądało to okropnie. Do dziś czuję rozpacz na samo wspomnienie. Wszystko zniszczone - rośliny, skały... wszystko. Dookoła leżało kilkanaście nieżywych wilków, straszny widok. Jednak nie było wśród nich nikogo z mojej rodziny. Wołałam rodziców, braci, siostry, nawet inne wilki, które MOGŁY przeżyć. Na nic, cisza. Zrozumiałam, że muszę odejść i znaleźć inną watahę, by przeżyć.
  Biegłam dniami i nocami, wykorzystując każdą najmniejszą okazję, by coś zjeść lub się napić. Byłam wyczerpana, ale spałam może z godzinę każdej nocy. Dla tak małego szczeniaka było to bardzo trudne, ale jakoś dałam radę. Po dwóch miesiącach, gdy miałam już rok i 10 miesięcy, weszłam w ciemny, ponury las. Był tak przerażający, że powinnam biec jeszcze szybciej, by go minąć, ale
ze strachu zwolniłam kroku, jedynie powoli stąpając.
   Przeszłam kilka kroków, gdy ujrzałam, jak w ziemi się coś błyszczy. Podeszłam i wykopałam to łapą. Był to granatowo-zielony naszyjnik w kształcie spirali. Przemieniłam się w dziewczynkę, podniosłam i założyłam go. Nagle usłyszałam mnóstwo słów, mnóstwo szeptów, każdy w innym tonie, każdy mówiący co innego. Zdjęłam naszyjnik - wszystko umilkło. Założyłam - ponownie usłyszałam głosy. Zrozumiałam, że sprawia to ten... amulet, i że muszę nauczyć się go używać. Powoli wyciszyłam myśli i umysł. Dźwięki po kolei cichły.
  Dla własnej wygody przemieniłam się z powrotem w wilka i poszłam dalej, od czasu do czasu próbując rozmawiać z jakąś rośliną, ziemią, powietrzem... po 3 dniach las się nie skończył, ale ja potrafiłam już korzystać z mojej nowej mocy i zajmowałam czas rozmową z powietrzem.

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz