piątek, 31 maja 2013

Od Operah'a

Nie jestem kolejnym egzemplarzem wilka,który przeżył masakryczną wojne,potem uciekł bo została zabita jego wataha,że był jej Alfą,że pozabijał wszystkich i takie tam bla bla bla.Nie.Miałem normalne dzieciństwo,kochającą rodzinę (zastępczą) i nie należałem do żadnego stada czy watahy,po prostu razem z tatą i mamą wędrowaliśmy od parku narodowego do parku.Dobrze nam się układało.Aż w końcu,kiedy już trochę podrosłem,postanowiłem po prostu odejść,chciałem spróbować życia samotnika.Zastępczy rodzice tylko kiwnęli łbem zgadzjaąc się i dali mi talizman,żebym o nich nie zapomniał.No i nie zapomniałem.Rozwinąłem pierwszy raz w życiu skrzydła,wcześniej nie były mi potrzebne i polazłem na największy klif.Rozpędziłem się i niczym Migotek z Muminków zleciałem na dół.Po kilku sekundach wzleciałem na ogromnych skrzydłach w górę.Krzyknąłem tylko;
-żegnajcie!Nigdy o was nie zapomnę!-i odleciałem.Leciałem tak długo,nic nie jedząc bo bylem zafascynowany lotem.W końcu,spostrzeglem dziwną,ale to bardzo dziwną istotę





Zadziwiony widokiem Kotojelenia,nie zwracając uwagi na trasę,przywaliłem w sekwoję.Spadalem na dół,zatrzymując się co jakiś czas na gałzęziach,.Wreszcie,gdy miałem już tyknąć łapami ziemi,gałąź przebiła jedno skrzydło i zawisłem na niej.Zawyłem z bólu.Leciała mi krew,i to porządnie,a ja głupi próbowałem stanąć na tej ziemi,pogłębiając tylko badziej ranę i złamanie skrzydła.Zacząłem wołać jakieś stworzenia,by mnie zdjęcły z tej sekwoi,ale nikogo w pobliżu nie było.Zbliżała się noc,a ja zasnąłem z wycieńczenia wisząc na tym skrzydle.Wyglądałem jak biały strach na wróble.Czekałem tylko aż ktoś mnie zdjemie z tego cholernego drzewa!

(Ktoś z ambitnym pomysłem?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz