wtorek, 30 kwietnia 2013

Od Yurizais - jak poznałam mojego towarzysza




Byłam sama. Po utracie watahy nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nagle w głowie pojawiły mi się motylki i uśmiechające się wilki. Zdenerwowało mnie to bo wiedziałam, że robi to ktoś inny. Odwróciłam się. Zobaczyłam małego tygryska.
- Witaj maluszku. gdzie jest twoja mama? - tygrysica pokazała łapka leżąca nie ruchomo tygrysice - co się stało?
- Ja...ja.. ja nie wiem, gdy się obudziłam już tak leżała. - powiedziała ze łzami w oczach.
- Nie płacz. - malutka podeszła do mnie i się do mnie przytuliła. - już. Spokojnie, wszystko będzie dobrze. - westchnęłam, wiedziałam, że malutka sobie nie poradzi.- znasz swojego tatę?
- Tak.
- A wiesz gdzie jest?
- Nie zbyt, ostatnio był w kotlinie nie bytu, to dwa dni drogi stąd.
- To pomogę ci go znaleźć. A tak w ogóle, jestem Yurizais, a ty?
- Mam na imię Zira.
- Masz bardzo ładne imię. A teraz chodź idziemy znaleźć twojego ojca." Mogła bym ją wziąć na towarzysza, ale jeśli ma ojca, nie powinnam"
Szłyśmy, szłyśmy i szłyśmy. Była noc. Zrobiłyśmy sobie nocleg. Rankiem obudziła mnie Zira leżała na mnie i się wierciła. Za chichotałam cichutko.
- Hej... malutka wstawaj.
Ziewnęła- Cześć. Już idziemy?
- Tak, chodź.
Szłyśmy, szłyśmy i szłyśmy, denerwowało to mnie, zmieniłam się w wilka powietrza wzięłam Zire na grzbiet i poleciałyśmy. W kotlinie nie bytu byłyśmy w jakieś dwie może trzy godziny.
Rozglądałyśmy się, ale nikogo nie było. W pewnym momencie usłyszałam szelest. Odwróciłam się i zobaczyłam wielkiego potężnego i wściekłego tygrysa. Ale jago mina zmieniła się na łagodną gdy zauważył Zirę, wiedziałam, że to jej ojciec.
- Witam, pan jest ojcem Ziry, tak?
- Tak, a co wy tu robicie, nie powinno was tu być, tu jest niebezpiecznie.
- Tato, mam nie żyje, mogę tu z tobą zostać? - malutka podbiegła do taty i wtuliła się w niego.
- Niestety nie możesz tu ze mną być tu jest nawet nie bezpiecznie dla mnie. - odwróciła się do mnie - Ty! Masz się nią opiekować.
- Dobrze.
Wzięłam Zirę na grzbiet i uciekłyśmy. Wierzyłam mu,po okolicy było nawet widać, że nie jest tam bezpiecznie.
Szłyśmy i szłyśmy, aż dotarłyśmy tu, do tej watahy.
 
* Tak znalazłam towarzysza xD*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz