wtorek, 30 kwietnia 2013

Od Lothurien'a

Księżyc...Srebrna kula wisząca na czarnym niebie,prowadzaca nas przez życie...dająca nam szczęście.Ochronę,nadzieję...Czym jest właściwie Księżyc?Bogiem,który daję nam obronę przeciw Słońcu?A może Białym smokiem zagubionym w przestrzeni który nie ma jak wrócić do domu?Nie...to graniczy z naszymi wyobrażeniemi...Przerasta naszą wyobraźnię....nas samych...

***
W ciepłą noc,wilk z Meksyku o imieniu Lothurien,właśnie rozmyślał o Księżycu i o jego Magii..."On może sobie tak szybować w przestrzeni...Widzi wszystko i wszystkich....podróżuję...też musze tego dokonać!" Postanowił sobie wilk duszą i sercem z Meksyku."Lecz nie opuszcze przyjaciół...Och!Amigos!Że też jesteście dla mnie el mundo entero!" Wilk rozmyślał długo,nie chciał opuszczać swoich Amigo...A szcególnie miasta i kraju...Wilk wstał,ale po chwili znów usiadł. "Musze się z tym przespać..." po czym zamknął oczy,położył się i zasnął.

***
-Wiem!!-krzyknął Luthr zrywając się na równe nogi.-Zrozumieją....to moje marzenie!Muszę to zrobić!Muszę im to wytłumaczyć...tak!-uśmiechnął się przez maskę,ale nie było tego wiadć...wstał z wygodnej nawet ziemi i popędził do pueblo.
-Abuelo!Amigos!Już postanowiłem!Pamiętacie naszą ostatnią rozmowę?
-Oczywiście,nieto.-uśmiechnął się niemłody wilk do wnuczka.-Postanowiłeś że już wyruszysz?El camino de la luna?
-Tak,Abuelo.Amigo,wybaczcie...kocham was całym swoich sercem i duszą...ale musicie zrozumieć...
-Lothurien,oczywiście że rozumiemy.To twoje marzenie!Nie będziemy nawet cię powstrzymywać!Prawda,Amigo?-niewielki czerwony wilk,o szarych oczach i smutkiem na twarzy,zapytał się pozostałych towarzyszy.
-Chad...-Luthr zwrócił się do wilka o szarych oczach.-Muszę...Inaczej....nie wiem co zrobię!To moje Mi sueño!Ty tego nie rozumiesz....muszę....
-Rozumiem....ale...ale...-wilk zalał się płaczem-A co jeśli zapomnisz o nas?O swoich Amigo?Zapomnisz!Nie idź!Zostań!Luthr!Convertirse en!Convertirse en!-krzyczał z płaczem najmłodszy wilk,o owych szarych oczetach.Na pysku Lothurien'a malował się smutek i żal....nie chciał opuszczać przyjaciół ani dziadka...ale wiedział,że musiał...
-Gracias Amigo....Gracias Abuelo....Ale...musze już iść.Chad...nie martw się...No se olvide.
-No se olvide?-zapytał się dalej ze łzami w oczach wilk.
-Nie.Mam was w sercu i duszy...-pożegnania tam,skąd pochodzi Luthr,nie są zbyt oficjalne...Wilk ostatni raz wymienił się spojrzeniami z Abuelo,z Amigo i po prostu odszedł.
"No se olvide de ti ..." Lothurien szepnął i uronił łzę,po czym prędzej pobiegł za światłem księżyca."Hmm...nie zauważyłem że już jest wieczór,tak długo się żegnałem z Amigos i Abuelo...no cóż."

***
Wilk wędrował długo,kilka miesięcy.Był głodny i zmarznięty.Nie wiedział co począć.Akurat był dzień,nie wiedział gdzie księzyc ma go prowadzić,bo go nie widział.W tych kilku miesiącach,znalazł sobie towarzysza podróży,był to...no właśnie...co to było?Sam Luthr nie mógł sobie tego nazwać.Ale to "coś" ma imię,takie pięknę....Walhilia.Tak.Więc "rasę tego czegos" nazwał sobię Walhilią.
-Walhilia,nie jesteś głodna?Bo ja tak...chodź,odpoczniemy.-podróżnicy usiadli w cieniu dębu.-Możesz mi coś upolować?Dawno nic nie jadłem...-Walhilia mruknęła w zgodcie i odleciała na orlich skrzydłach.Pogoda była piękna,ale niebo wyglądało tak,jakby miało zaraz się fochnąć i zrobić burzę....No i tak było!Przypuszczenia Lothuriena zawsze sa w 90% trafne.W pobliży nie było żadnej jaskini,tylko ogromny las,a towarzyszka podróży Luthr'a,dalej nie przyleciała.Cóż miał począć biedny wilk wyglądem przypominający lisa który uciekł z cyrku?Były dwa wyjścia.Albo czekać na towarzyszkę i się pochorowac i prawdopodobnie spłonąć,bo siedzi pod drzewem,albo ruszyć i też zginąć.Lothurien był rozsądnym wilkiem,więc ruszył.Burza nie była krótka,trwała całe dwa dni.Wilk był cały przemoczony,zziębnięty,chory,brudny i ranny na lewej łapie.Z rany sączyła szkarłatna krew.Lothurien,obiecał sobie,że nie zawiedzie przyjaciół i dotrze tam,gdzie wskazuję mu księzyc,ale obawiał się,że nie ma już sił...nie da rady.Wilk przewrócił się,gdy przechodził po gałęzi drzewa nad urwiskiem.Wolał już umrzeć i stracić wszystko,niż ciągnąc dalej swoją obietnicę.Lothurien zamknął oczy i czuł że już nie da rady,chodź został ranny tylko w łapę.Wilk ten nie był zbyt silny i wytrzymały,więc miał prawo juz zakończyć swój żywot.Ale się nie poddał.Wstał i już miał przejsć na drugi koniec,gdy pień na którym stał,przełamał się od uderzenia pioruna.Luthr zemdlał od samego uderzenia,więc spadając w dół urwiska,nic nie czuł.Spadał i sapdał niczym pocisk,aż w końcu wpadł z chlustem do głębokiej wodu która była na dnie urwiska.Wil kotworzył oczy pod wodą,jego serce już praktycznie nic nie robiło,tylko było.
"Triste,Amigo..." Luthr opadł na dno i czekał aż zamilknie na wieki.Jedynie co czuł,to zapach szkarłatnej krwi pływającej wszędzie w wodzie.


Amigo/s - przyjaciel/e El mundo entero - cały świat/całym światem Pueblo-wioska Abuelo-dziadek Nieto-wnuczek El camino de la luna - Drogą Księżyca Mi sueño - Największe marzenie Convertirse en - Zostań Gracias-dziękuje No se olvide-Nie zapomnę No se olvide de ti - Nigdy nie zapomnę Triste-przepraszam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz