niedziela, 15 czerwca 2014

Od Riven C.D Operah

Dzień, jak co dzień... za każdym razem wiatr zaganiał mnie do pracy. Światło poranka zalało złotem oszronione okna. Powietrze w pokoju było cudownie ciepłe. Niestety musiałam wyjść z tych wygód, ponieważ musiałam wracac do watahy, gdy otowrzyła drzwi zimny z poczatku wiatr wdarł mi się pod ubrania. Jednak po dłuższej chwili zdałam sobie sprawę, że powietrze jest rześkie i dalekie od nieprzyjemnego zimna. Kilka kroków dalej byłam już wilkiem, znalazłam się w watasze od strony zakątków magów, gdzie wiecznie trwała zima. Wiele nowych wilków, więcej obowiązków... częste opuszczanie również watahy, ale nie na długo. Po jakimś czasie rozglądając się po zatłoczonej polanie , uznałam, że wczesne przybycie było błędem. Próbowała się przemknąć, ale co chwile nawiedzały mnie grupki wilków i zadawały te same pytania. Przemknąwszy się w końcu przez tłum byłam już dość daleko od polany, nagle poczułam silny wiatr, atakujący mnie od tyłu, próbowałam spojrzeć w tamtym kierunku, ale włosy wpadały mi na oczy. Nagle pojawiła się ulewa.. z nikąt.. Zminy wicher skręcał strugi deszczu w bicze i szarpał za futro. Skrzywiłam się gdy wiatr mocno uderzył mnie w twarz, ale wnet stawiłam mu dzielnie czoła i ruszyłam na przód, niedługo po tym dostrzegłam grupki wilków pod drzewami, a na środku moją jaskinie, ruszyłam tam... odetchnęłam z ulga gdy znalazłam się w cieniu mojej jaskini. Mała iskierka po chwili przerodziła się w świetlną kulę która zawisła nad sufitem. Usiadłam i się ogrzałam, gdy moja sierść wysła, zaczełam liczyć krople kipiące z sufitu, przez jedną małą dziurkę, jednak to zajęcie przerwał mi wiatr, przyniósł ze sobą niepokojące wieści. Atakował moje uszy.
-Przyszedł zdrajca! zdrajca! - słyszałam syczący głos
-Przestań! - warknęłam z całej siły i zastrzygła uszami, wyszłam z jaskini, chwilowe oślepienie przez blask słońca i widać błękitne niebo, które jest wspaniałym tłem dla naszego księżyca. Po deszczu wszystko wygląda piękniej. Po chwili zorientowałam się, że dość spora grupa wilków stoi przede mną.
-Co was tu sprowadza - wilki spojrzały po sobie, jakby ustalały który ma mówić, nagle z tłumu wyszedł Talon
-Niepokojące wieści, przynajmniej dla ciebie - słyszałam szepty
-O co chodzi? - zapytałam
-Wejdźmy do środka - odparł, a ja pokiwałam głową i weszliśmy do środka
-Czy to co przyniósł mi wiatr to prawda? - zapytałam po chwili
-Owszem - powiedział
-... Wybacz... Ale mogła bym cię stąd wyprosić? - zapytałam
-Nie wiem czy myślisz o tej osobie, co my ja widzieliśmy, ale ...
-Wyjdź! - podniosłam głos na brata
Usiadłam w kącie, dalej licząc krople, które doprowadzały mnie powoli do szaleństwa. Zaczęłam krążyć, nagle zobaczyłam cień, szybki ruch i nagle jakiś wilk pod moimi łapami z wielkimi rozłożonymi skrzydłami.
-Riven, wybacz że Cię zostawiłem. Kocham cię bardziej niż myślisz. Odszedłem bo musiałem, były pewne problemy. Nie wiem czy chcesz na mnie patrzeć, czy mnie nadal kochasz, czy mnie nienawidzisz albo czy znalazłaś sobie kogoś innego. Nie obchodzi mnie to. Chcę tylko się usprawiedliwić że nigdy bym cię już nie zostawił, nawet za cenę własnego życia, oraz że cię kocham jak nikt inny. Nie wiem czy mnie pamiętasz, czy chcesz mnie znać, czy jestem tutaj wygnańcem. Kocham cię i zawszę będę, Riven. Wybacz mi wszystko to, czym cię zraniłem. Nie wiem jak mam ci te wszystkie szkody jakie wyrządziłem wynagrodzić. Ja zrozumiem to, że mnie nienawidzisz...
Moje oczy zapełniły się zdziwieniem, ale po chwili pochłonęła je czułość. Zamieniłam się w człowieka, moje włosy powiewały na wietrze które się tu dostało za tak zwanym "zdrajcą". Pogłaskałam go po głowie. Przez co na mnie spojrzał jeszcze zapłakanymi oczami.
-Jednak Ci na prawdę na mnie zależy - uśmiechnęłam się, co było u mnie rzadkim zjawiskiem
Moje ręka po chwili powędrowała na jego policzek, a usta pocałowały czule.
-Witaj w domu - powiedziałam, powstrzymując się od uścisków czy też płaczu...

<Operah?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz