Wadera zaczęła się rozglądać do okoła. Wszystkie wilki cały czas
patrzyły się na nas, a ja nie mogłem się powstrzymać od śmiania. W końcu
nie wytrzymałem. Z oczu płynęły mi łzy, leżałem na ziemi i zwijałem się
ze śmiechu. Wti zeskoczył, przemienił się w wielkiego kota i usiadł
obok Lily.
- Nie do wiary- powiedział Wti i zakrył łapą oczy- jak ja nic nie zrobie to źle się to skończy.
Po tych słowach wstał podszedł do mnie rozejrzał się i rzekł do wszystkich wilków :
- Okej, okej, nic tu nie było, nic się nie stało wszyscy żyją- przerwał
mu mój chihot, no co próbowałem się uspokojić- no poza nim, on już dawno
nie jest w tym świecie.
Wilki zaczęły się lekko śmiać z mojej głupawki i wróciły do swojich
zajęć. Wilczyca patrzyła na mnie z politowaniem, lecz po dłuższej chwili
zaczęla się cicho śmiać pod nosem. Wti zamienił się w wiewiórkę, stanął
przed moim pyskiem i złapal łapkami mój nos.
-
No już, już spokojnie- zaczął- wdech... wydech... wdech... wy..- nie
dokończył bo sam zaczął się śmiać tym swojim piskliwym głosikiem.
Dobra ja już się wypaliłem, podniosłem się i zobaczyłem, że wadera powoli zaczęła się irytować.
- Upss... sory- odrazu gdy zobaczyłem jej minę uświadomiłem sobie, iż nie jest zbyt zadowolona ze mnie- emm, jesteś tu nowa?
- W sumie to można tak powiedzieć- odparła z wolna
- Ja też- ciągle za plecami słyszałem piskliwy śmiech mojego drócha- my,
my czasem tak mamy- wadera nie spuszczała ze mnie wzroku- wiesz
zwiedzałem już trochę ale jednak nie wszystko, więc jak byś chciała to
możemy trochę razem pozwiedzać.
< Więc jak będzie Lily, zgodzisz się? >
|
|
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz