Znajdowałem się w miejscu, gdzie było dużo cienia, dzięki czemu moja senność wzmogła się, Wadera zniknęła za murkiem. Powolnym krokiem ruszyłem w tamta stronę. Gdy spojrzałem za mur pokryty mchem o intensywnym kolorze zobaczyłem Yesubai. Szybko zasnęła... a na jej twarzy malował się wyraz zamyślenia. Zatrzymałem się, wpatrując w cienie malowane na ziemi. Westchnąłem i położyłem sie niedaleko wilczycy, która mnie tu przyprowadziła i oddałem się zmęczeniu... Następnego ranka, szybko poczułem głów przeszywający moje ciało, wstałem z jeszcze obolały łap i ruszyłem w las, pierwszą zdobyczą którą napotkałem był dzik... zaatakowałem go z tyłu, ale zwierzak wierzgał, przez co moje zęby porzecięły skórę zwierzęcia, ale zarazem uwolniły go. Krwawiące zwierze nie podjęło dobrej decyzji bo mnie zaatakowało, tak czy tak by się prędzej czy później wykrwawiło. Dobiłem je silnym uderzeniem łapy w głowę. Miałem zabrać się za jedzenie, ale przypomniało mi się o Yesu. Cóż to nie w moim stylu no... zostawiłem zwierzynę obok miejsca gdzie leżała, to mały dowód wdzięczności, po czym ruszyłem coś zjeść...
<Yesu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz