Coś mnie ukuło na wzmiankę o śmierci.
-Dakimo...-wyszeptałem zaciskając łapę.
-Że co proszę?-spytała.
Stałem tak w otępieniu kilka minut.Jak przez mgłę słyszałem co mówi Lexi.Potrząsnąłem głową.
-Kto to Dakimo?-spytała.
Najwyraźniej powtarzała bo zaznaczała każda sylabę.Zmarszczyłem czoło.
-Sam nie wiem...-wymamrotałem-Może brat...może przyjaciel...-zawahałem się-Ale czy to ma teraz jakieś znaczenie?
-Zginął?
Pokiwałem głową nie patrząc nawet na waderę.Na chwilę zapadła cisza.
-Moim zdaniem-zaczęła-to ma .
Spojrzałem na nią pytająco,ale po chwili znów spuściłem wzrok.Wzruszyłem ramionami podnosząc się z ziemi.
-Chyba będę się już zmywać...-westchnąłem ruszając przed siebie.
-To nie zostajesz w naszej watasze?
Zatrzymałem się i odwróciłem głowę ku Lexi.
-Watasze?
-Tak.
Zamyśliłem się na chwilę.
-Niech będzie.To prowadź.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz