Od pewnego czasu nie miałam na nic ochoty. Nie wychodziłam z jaskini
przez długi czas. Zaczynałam zapominać co jest na zewnątrzi jak się to
nazywa. Uznałam, że czas wyjść z domu i sie rozprostować. Wyszłam i
spojrzałam w niebo. Coś mnie oślepiło...
-Co to jest?! - spojrzałam ponownie.
Duże, gorące, oślepiające. Kiedyś wiedziałam, jak sie to nazywa, ale najwidoczniej zapomniałam.
Weszłam na łąkę i zobaczyłam kilka nowych pysków. Te wilki, które mnie
znały wytrzeszczyły oczy, a później zaczęli się śmiać. Co jest takie
śmieszne? Usiadłam przy jeziorze które znałam tylko ja i.... jak on
miał? Coś na J... Josh... Jony... Joseph... Tak! Joseph!
Stęskniłam się za nim... zawsze było z nim dużo śmiechu.Usłyszałam znajome kroki. Odwróciłam sie i zobaczyłam przyjaciela.
-Joseph! - wstałam.
<Joseph?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz