Powoli ruszyłem w stronę zacisznego zakątku, szczerze chciałem odpocząć, a nie chciał bym robić tego przy Miran, która pewnie nie chce mnie widzieć... Chciałem powiedzieć, że niepotrzebnie go przywoływała, przez co musiała znowu sobie o nim przypominać, w końcu nawet blizna może chociaż trochę zanikać. Gdyby wiedziała, że ja też tak kiedyś miałem, tylko że ze złego typa zamieniłem się w takiego jak teraz. Nagle zaczęła mnie boleć głowa, pulsowała z taką siłą... nie mogłem wytrzymać, krzyk przebijał się przez zamknięte usta... Widziałem wspomnienie... Kiedy byłem podczas furii...
Teraz nie zmagam się z furią, Talon czuje przez całe życie to co ja i nawet dalej, ale on nad nią zapanował... czy jestem aż tak słaby? Czego mi brakuje? Próbowałem się nawet zakochać, bo myślałem że tego uczucia mi brakuje, ale zakochanie się równie szybko minęło bo wadera zniknęła mimo, że nadal zależy do tej Watahy... Nascina, no cóż trudno się mówi, jestem, a raczej byłem jej najbliższym przyjacielem, chyba, ze tylko tak myślałem... Właśnie dostrzegłem, ze słońce znowu wstaje, po długiej nocy. Ruszyłem przed siebie z ciężkimi łapami. Szczerze mówiąc, martwiłem się o tą waderę, nie znam jej długo, nie wiem czy moje towarzystwo jej nie przeszkadza i oto całe moje życie, zadręczanie się pytaniami, czy reszta mnie akceptuje, może zmienie wygląd? może wyglądam nadal zbyt mrocznie. Nagle moim oczom ukazała się wcześniejsza towarzyszka. Spojrzeliśmy po sobie badawczo, a ja tylko uśmiechnąłem się ciepło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz