-Spokojnie...-powiedziała.
Nadal nie wróciłem całkiem do siebie.Cyba nadal nie do końce ogarnąłem co się dzieje dookoła.
-Nic mi nie jest....-powiedziałem licząc,że teraz da mi spokój.
Majaczyłem.Najpierw tracę najlepszego przyjaciela ,a zaraz potem ratuje mnie wilczyca,która czyta w myślach,to za dużo.Po prostu pobiegłem gdzieś przed siebie przewracając się,potykając i wpadając do dziur.
Będąc już daleko od tamtego lawowego czegoś poczułem wilgoć i zmęczenie.Dopiero teraz uświadomiłem sobie,że mi odwaliło.
Ruszyłem powoli przed siebie starając się powstrzymać od szaleńczego bezcelowego biegu.
,,Co się ze mną dzieje?''pomyślałem.,,To nie jest normalne''.
Sory ,że tak dziwnie,ale nie ma sensu dawać teraz do dokończenia bo wyjeżdżam i wrócę dopiero 19 sierpnia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz