- Nie musisz mi się przedstawiać... Wiem, kim jesteś - powiedziałam cicho i odwróciłam wzrok.
Wadera zdziwiła się, ale czekała, aż coś powiem. Jednak w końcu wykrztusiła:
- Co?
- Nie jestem w tej watasze od dziś - powiedziałam obojętnie.
- A ty to...? - dopytywała.
- Hope - odpowiedziałam.
Wilczyca coraz bardziej wgłębiała się w swoje myśli. Jednak wątpię, by mnie rozpoznała.
- Nie przemęczaj się - powiedziałam pod nosem.
Zaczęłam podążać przed siebie. Zakłopotana wilczyca poczęła iść za mną.
- Dokąd idziesz? - zapytała podnosząc głos.
- Dalej - powiedziałam.
Po kilku chwilach dotarłyśmy do wielkiego pomieszczenia, pozbawionego
sufitu. W sali były cztery wrota, a jedno z nich się wyróżniało. Było
wysokie, wąskie i posiadało symbol, a na nim wypełniona srebrem -
sylwetka głowy tygrysa. Coś to musiało znaczyć. Koło wrót były ułożone
cztery jakby "półki", znajdowały się na nich jakieś artefakty, którym
brakowało pieczęci.
- Co robisz? - zapytała wilczyca.
- Teraz już wiem, to nie są zwykłe ruiny, jakiegoś zamku - powiedziałam.
- Eee? Mogłabyś wytłumaczyć? - odparła wilczyca denerwując się całą sprawą.
- To Bospariańskie Ruiny, czyli trzy poległe świątynie roku 1066.
Ojciec mi o nich opowiadał, wielu moich przodków szukało rozwiązania na
zagadki tych ruin, wiele ich się tu kryje. Podejrzane miejsca, zgubione
dusze, postrach elfów, czy tajne przejścia. To nie są całe ruiny,
właśnie stoimy pod zapadłymi cząstkami, muszą być tam jakieś komnaty,
ale i stwory. W tamtych czasach mogą tu nawet przeżyć wsze grobowe,
gigantyczne pająki, jak i gargulce. Pewnie jest ich pełno na słupach,
gargulce tak się kamuflują. Mogą być przez chwilę zwykłymi posągami, a w
drugiej chwili latającymi potworami, podobnymi do pradawnych harpii -
wytłumaczyłam. - Teraz już rozumiem historię moich rodziców... Tyle
wspomnień
< Aelita? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz