sobota, 31 maja 2014

Od Holly C.D. Javier'a






Głos Holly:


Pewien aspekt w spojrzeniu nieznajomego sprawił, że na moich policzkach zakwitł pąsowy rumieniec i opuściłam głowę penetrując zieleń wokół nóg. Po chwili podniosłam ją i uśmiechnęłam się szczerze.
- Witaj... Jestem Holly, miło mi cię poznać. - Wolno wyciągnęłam bladą rękę w pojednawczym geście.
- Javier... - Odparł głębokim głosem lustrując moją dłoń, po czym uścisnął ją delikatnie. - Cała przyjemność po mojej stronie.
 Nie wiedziałam jak zacząć rozmowę. Wreszcie gestem poprosiłam towarzysza aby usiadł koło omszałych kamieni. Uczyniłam to samo odgarniając włosy uparcie opadające na oczy. Zawsze nie denerwują, ale mam do nich pewny... sentyment? Ukradkiem spojrzałam na Javier'a. Chciałam mu się przyjrzeć. Jego ciemne włosy opadały na część twarzy, a krwistoczerwone oczy wpatrywały się w korony drzew. Chłopak wsparł się rękoma o chłodną ziemię, a promienie słońca muskały jego sylwetkę. 
Zastanawiałam się czy to tylko człowiek. Zwyczajni ludzie nie mają oczy o tak intensywnej barwie. Byłam ciekawa, czy jest świadomy, że jestem wilkiem. Pochłonięta w rozmyślaniami nie zauważyłam, że Javier odwrócił wzrok w moją stronę. Stropiłam się, ale chciałam zacząć rozmowę.
- Więc.. Nie widziałam cię tu wcześniej. Zdaje mi się, czy przybywasz z daleka? - Widząc niekoniecznie pozytywną zmianę w jego oczach, poczułam się zwyczajnie głupio.
- Och, przepraszam... - Spojrzałam na jezioro, z któregoś co pewien czas wyskakiwała mieniąca się różnymi kolorami niewielka ryba.
Wreszcie zdecydowałam się wstać. Nic nie mówiąc podałam rękę chłopakowi, który początkowo z niewielkim zdziwieniem na nią spojrzał, po czym sam podniósł się z ziemi. Pewnie jest honorowy. Może i lepiej, może kiedyś i ja się tego nauczę.
- Chodź, proszę, za mną. Pokażę ci pewne miejsce.
- W takim razie prowadź. - Odrzekł, a mi wydawało się, że na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
Boso zaczęłam przemierzać las. Przyzwyczajona szłam coraz szybciej spoglądając, czy chłopak wciąż podąża moim śladem. W pewnym momencie las powoli się przeistaczał. Liście drzew przybierały bardziej fioletowy kolor, a dróżkę zaczęły wypełniać drobne, białe kamyczki. Stary, kochany Las Księżycowy. Był łącznikiem między Jaskinią Wyroczni i Łąką Nowiu. To właśnie tam chciałam się udać.
W pewnej chwili drzewa ustąpiły miejsca gęstej, zielonej trawie, a na niebie widniał ogromny księżyc - serce Watahy. Wokół niego migotały gwiazdy i w oddali unosiły się niebieskie chmury.
Spojrzałam na Javier'a. Patrzył zdumiony na księżyc. Zachichotałam.
- Słyszałeś kiedyś o tym tajemniczym miejscu? - Uśmiechnęłam się odchodząc do tyłu. - To mój dom... Chcę ci coś jeszcze pokazać.
Przez chwilę nic się nie działo. Potem wokół mojego ciała zaczęły latać białe i niebieskie ogniki, następnie oplótł mnie snop światła. Kiedy było po wszystkim postawiłam łapy na ziemi. Chłopak widział mnie teraz w mojej prawdziwej, wilczej formie.

<Javier?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz