poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Od Tantum'a C.D Natalie

Straciła przytomność. Tak to jest kiedy przez moment zaufasz kobiecie! Że też byłem głupi do tego stopnia. Strażnik się zbudził, gdyż akurat chwilowo przysnął. Złapałem pierwszą lepszą rzecz, którą zdobyłem "po omacku" w celach obronnych. Ochroniach tupnął masywną stopą na co ziemia zaczęła pulsować. Wziąłem duży zamach. Przyrządem mojej zbrodni okazała się kłódka drewna. Nie miałem pojęcia skąd tam się wzięła, lecz to, iż tam się w ogóle znalazła było zadowalające. Wycelowałem w brzuch. Tam też trafiło. Hughol zawył niczym rozszarpywany wilk. Ucieczka teraz nie wchodziła w grę. Więc co zrobić? Tu liczyło się szybkie działanie, bo wrzask rozniósł się na całą wioskę, przez co zbudził i napędził do działania mieszkańców. Trzeba było cofnąć się do tej samej pozycji co przedtem, czyli powrotu do klatki. Złapałem Natalie za barki, a potem przeniosłem do klatki po czym sam tam wszedłem. Niebawem zjawiła się cała ekipa.
-Czego darłeś japę?!-spytał Hughol-dowodzący, tonem jak zwykle wrednym.
-Oni! On! Uciekli!-skarżył ochroniarz, pokazując grubym paluchem w naszą stronę. Patrzył mi się prosto w oczy. Czułem, że chciał się zemścić.
-Co ty pier'dolisz?!-warknął ten sam pewniak.
Otóż moja przyjaciółka... *towarzyszka zemdlała na co jej wygląd był podobny do osoby śpiącej, a ja udawałem, że dopiero co wstałem. Było sztuczne, a wyglądało na prawdopodobne.
-Jak was wezwałem to ten chłopak tu się schował, ale słowo daje, chcieli uciec!
Zamieszanie, znowu. Dyskusje, powiedziałbym konwersacje. Koniec końców przypadł nam nie jeden, a czterech strażników. Małymi krokami zbliżał się świt. Co robić? Co k***wa robić?!
"Jakie mam moce?!... Jakie mam moce?-nerwowo rozmawiałem sam ze sobą.-Chyba jestem zdolny być niezdolnym. Tak, to moja najlepsza cecha."
Leżałam na brzuchu, potem przekręciłem się na bok, na drugi bok i znowu na brzuch. Pustka.
-Natalie...-szturchnąłem dziewczynę niczym bezbronne dziecko matkę.
Nie odpowiedziała. W dalszym ciagu była "pół żywa". Teraz liczyć mogłem tylko i wyłącznie na siebie by uratować nas oboje.
Yolo.
-Hej panie strażniku!-zagadałem kreature czyhającą pare metrów przed naszym "więzieniem".
-Hę?!-warknął znudzonym i zasypanych głosem.
-Co tam?-spytałem tonem nieco cichszym.
Przybliżył się o krok by lepiej słyszeć.
-Nie zawracaj mi głowy chłopcze, bo srogo popamiętasz!-warknął.
-Ja sie chciałem o coś spytać.
-No?
-Bo chodzi o to...-oznajmiłem znowu zmieniając głośność.
Ten po raz drugi przysnął się w moją stronę. Z czasem, ciagnąc pogawędkę podszedł wystarczająco blisko, a ja mogłem zacząć działać. Jeśli chodzi o słowa wymyślałem je tak aby zając jak najwiecej czasu. Miałem nadzieje, że fart dopisze, a moje poświęcenie nie pójdzie na marne.
Na szczęście, rzuciwszy okiem na Natalie otwierała zmęczone i zaspane oczy.
Teraz albo nigdy...

<Natalie? Jak widzisz pomysłów zabrakło i całe rozumowanie zostawiam tobie. Mam nadzieje, że wena dopisuje ;p>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz