wtorek, 4 kwietnia 2017

Od Avaresha C.D Ascrasii

Zawalenie kopalni na pewno spowolniło Hughole, dlatego nie wspominając o nich powoli odprowadziłem Ascrasię na jedną z głównych ulic. Nie chciałem by więcej myślała o tym co nieistotne. Kiedy się rozstaliśmy, udałem się do zamku by poinformować o wszystkim radę. Kiedy tylko przekroczyłem wielkie wrota w moim kierunku podbiegło kilkunastu doradców i nie tylko. Byli także Ci z innych królestw, znajdowali się tutaj cały czas by pilnować, czy nie podejmę bez wiedzy reszty jakiejś ważnej decyzji. To działa w obie strony, moi doradcy także są porozstawiani po reszcie królestw. Wszyscy naraz narzucili na mnie mnóstwo informacji. Słysząc na temat spustoszenia jakie przez zaledwie kilka godzin dokonały Hughole zadrżałem. Doszedłem do wniosku, że lepiej przygotować się na najgorsze. Ta myśl sprawiła, że ciężar odpowiedzialności przygniótł moje barki niczym ciężki płaszcz. Jakbym był bardziej ostrożny, to wszystko nie miałoby miejsca. Muszę ich powstrzymać za wszelką cenę, nawet jeśli miałbym dać się schwytać. Nawet jeśli miałbym dać się zabić. Moja mina zasępiła się. Skoro już postanowiłem, skupiłem się na nadchodzącej potyczce i zacząłem rozważać, co wiedziałem o Hugholach. Najskuteczniejszym rozwiązaniem było zużywanie jak najmniejszej ilości magii. W tej chwili wykorzystujemy ją codziennie, byleby wszystko poszło nam jak najszybciej.
- Zakazuję wszystkim wykorzystywania magii w niepotrzebnych celach! Jedynie w przypadku zagrożenia lub ataku! - Rozkazałem sowom przekazać wszystkim tę wieść.
- Panie, nie powinieneś najpierw zwołać rady? - Zapytała moja doradczyni - Nie będą z tego zadowoleni - Zmartwiła się.
- Nie mamy na to czasu, Ci mądrzejsi zrozumieją.. - Zmarszczyłem brwi.
- Ale Panie... - Odezwał się jeden z doradców Królestwa Kotów - Kucie zbroi Dranei zostanie wstrzymane, co osłabi naszą obronę, a plony wilkołaków będą rosły dużo wolniej... - Nie pozwoliłem kotowatemu kontynuować.
- Zbierając w sobie jak największe ilości magii stajemy się silniejsi, dzięki temu nasze ataki będą na nich skuteczniejsze, nawet w wypadku zwykłej ludności - Zacisnąłem szczęki - Niestety to tez musi za sobą nieść szkody...
-Wielu oszaleje! Staną się potępionymi! - Próbował zaprotestować kolejny doradca.
- Musimy wygrać tę wojnę... - Skierowałem na nich lodowate spojrzenie. Dobrze wiedzieli, że te decyzje były dla mnie najtrudniejsze. Ale wole mieć splamione ręce krwią moich ludzi, niż by Hughole miały przejąć władzę i używać ich jako niewolników. To już był moment, gdy wszystko muszę wziąć na swoje barki. - Dopilnujcie, by każdy mój rozkaz został dopełniony! - Wyszedłem przez wielkie dębowe wrota i zmieniając postać na wilczą przemknąłem się do mojej chatki, znajdującej się na obrzeżach stolicy. Jako człowiek zrzuciłem z siebie zbroje i przywdziałem zwykłą tanią koszulę. Usiadłem na starym fotelu i wziąłem do ręki, kubek z whisky. Patrzyłem pustymi oczami na drewniany pokryty pajęczynami sufit.
- Co mam teraz zrobić? - Wysyczałem przez zaciśnięte zęby. Próbują nie zwracać uwagi na dziwne uczucie w żołądku. To może być koniec Przymierza... a ja nie wiem co mam zrobić. Moje wargi zadrżały. Zatłoczony umysł widząc tylko najgorsze scenariusze nie zauważył, nawet że nastała na zewnątrz noc. Zachmurzone niebo nie dopuszczało światła księżyca, przez co wszędzie zapadła ciemność. Łzy cisnęły mi się do oczu, jednak do rzeczywistości przywołało mnie stukanie. Chwilowo zdezorientowany nie wiedziałem co się dzieje. Kiedy ponownie usłyszałem uderzenie, zrozumiałem, że to pukanie do drzwi. Podniosłem się i podszedłem do drzwi, nie zwracając nawet uwagi w jakim stanie jestem. Otworzyłem je z głośnym skrzypnięciem i dostrzegłem kobiecą sylwetkę. Dopiero po kilku sekundach poznałem, że to Ascrasia. Najprawdopodobniej znalazła moją chatkę za pomocą węchu, lub tym sposobem, którym wyczuliśmy kamień, który stworzył teleport dla Hugholi.
- Ascrasia? Co ty robisz o tej godzinie? - Zapytałem, chociaż nawet mnie to nie interesowało, chciałem ją tylko wziąć w ramiona.
- Nie ważne już - Kiedy kobieta się odwróciła jak najszybciej ją zatrzymałem kładąc rękę na ramieniu. Odwróciłem ją i wpoiłem się w jej drobne wargi. Kobieta dopiero wtedy wyczuła ode mnie smak alkoholu. Przez co prędko odsunęła usta - Piłeś? - Zapytała, a ja się ironicznie zaśmiałem. Kobieta dokładnie mi się przyjrzała i ujęła moją twarz w dłonie i spojrzała w oczy - Nie spałeś... - Prędko zaprowadziła mnie do środka i kazała usiąść na fotelu. Zaczęła coś robić w ciemność i po chwili dostrzegłem jak w kominku zaczyna coś się tlić. Mruknowszy coś pod nosem od razu rozpaliłem drewno. Kobieta początkowo chciała mnie wypytać, jednak nie kontaktowałem. Kazała mi wstać co zrobiłem po dłuższej chwili i położyłem się do łóżka. Zanim Ascrasia odeszła złapałem ją za rękę i siłą zmusiłem by położyła się koło mnie. Mimo ciemności wiedziałem że patrzy mi prosto w oczy.
- Przepraszam.. - Przyłożyłem czoło do jej zimnej skroni i oplotłem rękę w okół jej talii .
- Za co? - Wyszeptała leżąc nieruchomo.
- Tak krótko się znamy... - Powiedziałem zachrypniętym głosem - A musiałem się w Tobie zakochać.. przez co nie jesteś bezpieczna... - Zamknąłem oczy - Ale mimo to nie chcę cię puścić... jestem zbyt słaby.. - Poczułem jak powoli moje ciało otula sen.

<Ascrasia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz