sobota, 23 lutego 2013

Od Aliaune

Z pozoru spokojna wędrówka w poszukiwaniu bezpiecznego kąta. Mimo to bardzo się bałam. O rodzinę, o siebie i swoje bezpieczeństwo.
-Jak będzie wyglądało to "nowe" życie? - zadawałam ciągle sobie to samo pytanie
Szłam w tym czasie przez las. Zielony, gęsty las, którego szelest był głośniejszy od całej filharmonii. Mimo tak efektywnego hałasu usłyszałam trzask. Stanęłam i rozejrzałam się niespokojne. W lesie nie byłam sama i teraz to było moim największym zmartwieniem. Nie chodzi mi o zwierzęta leśnie, a jeśli już, to o duże drapieżniki.
Zawyłam. Czekając na odzew skierowałam się bardziej na bok, aby nie stać na środku ścieżki gdzie byłam dobrze widoczna. Usłyszałam wycie. Nie był to nikt mi znany, bo głos był mi nieznajomy. Zawyłam jeszcze raz. Tym razem odzew był głośniejszy, co oznaczało że tajemniczy wilk jest coraz bliżej.
Kolejny odgłos. Tym razem nie trzask gałązki, lecz szum liści. Odwróciłam się w stronę z której najprawdopodobniej dochodził dźwięk. Szła tamtędy średniego wzrostu wilczyca o żółtych oczach.
- Kim jesteś? - zapytałam dość głośno, nawet zagłośno
- Lavley - powiedziała o wiele ciszej
Rozejrzałam się.
- Jesteś sama? - zapytałam
- Tak, z resztą ty też - kiwnęła głową
Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
- Skąd wiesz?
- Jakbyś nie była sama, to byś się tak nie chowała.
- Masz dom?
Wilczyca się wzdrygnęła.
- N-nie mam
- Mhm... To tak jak ja. - odparłam - Szukam schronienia, idziesz że mną?
- Nie mam nic do stracenia...
Poszliśmy przed siebie. Dosłownie.
Po kilkugodzinnym, nieustannym marszu doszłyśmy do polany. Po mimo nieprzyjemnej pory roku biegało po niej dużo wilków.
- Co robimy? - zapytałam
- Chyba najstosowniej byłoby po prostu zbiec do nich. - odparła Lavley
Tak też zrobiłyśmy. Oczywiście jak to ja, podczas biegu potknęłam się i potoczyłam pod nogi wilka (jak się później okazało) o imieniu Zero. Wstałam szybko i podbiegłam do Lavley która stała przy alphie.
- Tak, tak. Możecie dołączyć - powiedziała alpha
Spojrzałam na Lavley, a ta uśmiechmęła się do mnie. Cóż... mamy nowy dom.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz