- Skoro chcesz. Dobrze, chodźmy.
Poszliśmy w stronę dobrze znanego mi lasu. wędrówka była miła, ponieważ księżyc zaczął już lekko pokazywać się na niebie. Miał sierpowy kształt. Ciągnięta chęcią spojrzenia chociaż przez krótką chwilę na most o którym większość wilków zapomniała, nieco przyspieszyłam. Kiedy dostrzegłam znajome krzaki posłałam szczęśliwe spojrzenie Angel'owi, który dobiegł właśnie do mnie. Odchyliłam rośliny i weszłam dalej. Dojrzałam wodę. Ostrożnie poszłam dalej, bo ziemia była tu lekko osadzona i mogła w każdej chwili się osypać. Niestety nie zastałam tego co chciałam widzieć.
Kiedyś to miejsce było zielone, pełne życia. Wszędzie biegały zwierzęta. Można było poczuć się bezpiecznym.
Teraz... teraz to zupełnie inna historia. Szaro i smutno. Chociaż gdzieniegdzie można było odkryć ślady dawnej świetności.
Przed oczami widziałam sceny z dzieciństwa. Biegłam po moście za zwierzętami, ptaki śpiewały cudowne pieśni. To był mój własny azyl. Nawet Colet o nim nie wiedziała. Patrzyłam coraz bardziej wciągnięta w wodę, kiedy ziemia osypała się i wpadłam do wody. Na szczęście Angel - jeden z najcudowniejszych wilków jakich znam - pomógł mi się wydostać.
- Nic ci nie jest? - Zapytał wyciągając mnie z wody.
- Nie, nic. Dziękuję
- Proszę. Czemu nie próbowałaś płynąć?
- Bo ja... - I tu miałam mu powiedzieć coś czego sama się wstydziłam. - Ja nie umiem pływać. Boję się wody.
<Angel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz