-No wiesz-powiedziałem, przypominając sobie jak to było...
-Mów spokojnie, mam czas-powiedziała Kamelia.
-No więc...To było tak...Pewnego dnia, gdy jeszcze byłem w poprzedniej
watasze, wcześnie wstałem....Słyszałem jak przywódca watahy mówi, że
trzeba zwolnić jedno miejsce w stadzie...Wiedziałem, że to na pewno ja
zostanę wyrzucony...-mówiłem, lecz coś mi przerwało.Podszedł do nas wilk
mówiąc :
-Kamelia?Kouga?Musicie dołączyć do stada....wszyscy wybieramy się do wodopoju.-powiedział.
-To chodźmy Kameria...-powiedziałem
-Okay- powiedziała
Dołączyliśmy do stada i wyruszyliśmy.Na drodze stał cień, patrząc się na
nas wszystkich, strasznie pomrukiwał.Podszedłem do niego powoli,
a cień...rozpłynął się w powietrzu.Szliśmy dalej.Po chwili usłyszałem
coś w oddali, poszedłem to sprawdzić...Ten cień...znów się
pojawił.Wcieliłem się w wilczego demona i nagle podchodzi do mnie
Kameria...
-Co się stało, Kouga-zapytała się
-Eee...widzisz to?-zapytałem się....
-To ten cień!! o.O- powiedziała
-Cieszę się, że ty go też widzisz...-odetchnąłem z ulgą
-A czemu miałabym nie widzieć?-zapytała się zadziwiona
-A już nic-powiedziałem uśmiechając się
-To chodź...już idziemy....-powiedziała
<Tyle tylko napisałem...Kameria ;D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz