piątek, 27 września 2013

Od Holly

Na łące rozbrzmiał mój głośny śmiech. Właśnie patrzyłam jak Carlo ćwiczy nową sztuczkę. Nie zawsze kończyło się to sukcesem, jednak myszka nie zrażona tym próbowała dalej. Momentami znikał wśród bujnej i wysokiej trawy, tylko po to, aby za chwilę znów urzekać mnie swoim małym pyszczkiem. Lecz za którymś razem malec nie pojawiał się już dłuższą chwilę. Podniosłam się z ciepłego kamienia, na którym leżałam i zaczęłam delikatnie przeczesywać falującą od podmuchów wiatru trawę. Kiedy okazało się, że go tam nie ma byłam przerażona. Nigdy nie oddalał się na dłużej.
- Carlo... Carlo! - Nawoływałam, ale nie usłyszałam jego charakterystycznego piśnięcia. Wybiegłam na obrzeża łąki. Zawsze mógł szukać orzeszków, ale tam również go nie znalazłam. Z duszą na ramieniu poszłam go szukać. Przedzierałam się przez krzaki poprzecinane ciernistymi kolcami. W pewnym momencie jeden z kolców utkwił w mojej łapie. Pisnęłam wyjmując go i idąc dalej. Po chwili usłyszałam dziwnie znajomy dźwięk. Wytężyłam słuch czekając na jego powtórzenie, jednak dźwięk wciąż był zakłócany przez wiatr. Czekałam chwilę w skupieniu w czasie którego las zamarł. Teraz idealnie słyszałam piszczenie mojej myszki. Pobiegłam w jej stronę ze zmierzwioną sierścią, w której znalazły sobie miejsce liście... dużo liści.
Kiedy zobaczyłam mojego towarzysza byłam chyba jednym z najszczęśliwszych wilków na świecie. Carlo chrupał dużo orzeszek zawzięcie patrząc z jedną stronę. Również tam spojrzałam. W naszą stronę zwrócona była para oczy o niezwykłym, głębokim, zielonym kolorze. Basior miał srebrzystą sierść i wydaje mi się, że był przyjaźnie nastawiony. "To pewnie ktoś z Watahy... i akurat musi mnie oglądać w tym stanie" Pomyślałam zrozpaczona.
- Witaj. Mogę poznać twoje imię? - Uśmiechnęłam się. Carlo na dźwięk mojego głosu odwrócił się w wtulił w łapę. Próbowałam wyciągać po jednym liściu z sierści tak, aby wilk się nie zorientował.

<Kiba? :)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz