Obudziłam się prawie najwcześniej z całej watahy. Pierwsza była Colet.
Poszedłam coś zjeść. Dziś było bardzo spokojnie. Gdy wchodziłem do lasu
zauważyłam stado jeleni. Schowałam się w zaroślach. Podchodziłam coraz
bliżej i bliżej... Wszystko był dobrze aż tu.... TRZASK ! Gałąź pękła ! W
mgnieniu oka każde jelenie oko było zwrócone w moją stronę. Zmarłam...
Co dalej ? Nagle zza wszystkich zwierząt wyłonił się przywódca stada.
Miał największe poroże i nie wyglądał na przyjaźnie nastawionego. Chwilę
się na mnie patrzył po czym otarł kopytem o ziemię. Starałam się powoli
wycofać, ale każdy mój ruch był odbierany jako atak. Nie chciałam
potyczki z całym stadem rozgniewanych jeleni, na których były ostre i
masywne poroża. Czułem jednocześnie strach, ekscytację i adrenalinę.
- Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden... - odliczałam po cichu, a potem krzyknąłem - Zero !!
Zerwałem się na
równe łapy. Zacząłam biec ile sił. Pod moimi łapami czułam uderzanie
jelenich kopyt w ziemię. Samiec alfa był naprawdę szybki. Cały czas
czułam jego oddech na szyi i miałem wrażenie, że zaraz zostanę nadziany
na jego poroże. Nagle się potknęłam i jakiś wilk wyskoczył przede mnie i
odstraszyła całe stado
-o boże bardzo ci dziękuję, jestem Rea a ty?
-jestem Jeamus
<odpiszesz? Jeamus proszę >
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz