wtorek, 5 sierpnia 2014

Od Rachel

Po kilku dniach przybycia do watahy w końcu wyszłam na powierzchnię. Wyszłam dlatego aby zapoznać się z otoczeniem. Szłam tak już pół dnia.Słońce nie było idealnie na demną ale ja ruszyłam na polanę. Chwilę tam siedziałam. Nagle moją uwagę zwróciły krzaki które się ruszały. Ignorowałam to jednak szelest był głośniejszy.
Kto tam!?. Spytałam się jednak nikt nie odpowiedział. Znów się połorzyłam jednak zza tych krzaków wydobył sie cichy warkot. Nagle zauwarzyłam oczy małe biale oczka które zblirzają się do mnie. Zza krzaków wyłoniła się postać małego jelonka który był wystraszony i zraniony. Podszedłam do niego spokojnie schyliłam swój łeb. Nie bał się mnie. Jednak bał się czegoś co stało za mną. Stałam tak spokojnie czują zimny oddech i słysząc dyszenie jakiegoś zwierza który był za mną. Skoczyłam za malego jelonka i zobaczyłam od dołu do góry że był to dorosły jeleń za swym stadem zrozumiałam też że ten małe należy do jego stada przeraziłam się. Zrobiłam kilka kroków w tył. Nagle przywódca stada podniusł swe przednie kopyta i ruszył na mnie ze wściekłością a za nim całe stado. Serce biło mocno oddech był szubki i głośny a ja uciekałam przed potęrznym stadem. Uciekałam aż zapadł wieczór. Przed nami zobaczyłam wodospad pierwsze co mi przyszło na myśl jednak to była głupona ale jedyny pomysł. Jeleń nadepnoł mi na łapę. Spadłam na ziemię a całe stado mnie poturbowało. Czułam ogromny ból miałam wiele ran. Nagle uspokoiło sie ale nie na długo stado już dało sobie spokuj ale nie przywódca on pragnął mojej śmierci. Resztkami sił podniosłam się był już blisko a ja go wyminełam. Skoczyłam do wody. Gdy się wynórzyłam złapałam się kłody i płynełam z prądem. Zemdlałam.

<wiem że trochę długie i bez sęsu ale proszę aby ktoś dokończył plis>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz