Jak trafiłam do tej watahy? To dość długa historia.
Dawniej lubiłam wymykać się na samotne wycieczki po lesie w świetle
księżyca. Podczas jednej z takich przechadzek spotkałam jego. Był
tajemniczy, starszy ode mnie i –nie da się ukryć- naprawdę przystojny.
Później co noc wychodziłam , aby się z nim spotkać. Wtedy głównie
rozmawialiśmy, ale czasami uczył mnie różnych rzeczy np. jak używać
czarnej magii. Przez moje zauroczenie nawet nie zauważyłam, że mój
znajomy podejrzanie często pyta o dość poufne dane naszej watahy.
Pewnego dnia, jak zwykle przyszłam do lasu o północy. Drake’a (bo tak
miał na imię) nie było. Rozejrzałam się. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić
Drake wyskoczył zza drzewa i rzucił się na mnie. Uderzyłam głową o
kamień i straciłam przytomność.
Kiedy się obudziłam był już ranek. Z pulsującym bólem głowy wróciłam na
teren naszej watahy. Wtedy zrozumiałam, że Drake był szpiegiem wrogiej
watahy, która w nocy zaatakowała naszą. Widać było ślady pożaru. Pień
jednego drzewa jeszcze się tlił. Na polanie leżało wiele martwych
wilków, które znałam. Wśród nich byli moi rodzice. Nigdzie nie widziałam
mojego brata, co oznaczało, że pewnie udało mu się przeżyć.
Postanowiłam stamtąd uciec. Długo biegłam, a kiedy pomyślałam, że dalej
nie dam rady, położyłam się nad wodospadem. Po jakimś czasie zauważyłam,
że niedaleko ode mnie stoi biała wilczyca z pięknymi skrzydłami.
-Kim jesteś? –zapytałam, patrząc na nią nieufnie.
-Raczej ja powinnam zadać to pytanie. Jestem Alphą watahy Srebrzystego
Nowiu Księżyca, na której terenie jesteś. – odparła, dumnie się
prostując.
-Cóż... witaj, Alpho.- powiedziałam i lekko się ukłoniłam. Pomyślałam,
że i tak nie mam nic do stracenia. – Mogłabym dołączyć do watahy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz