Obudziłam
się rano, był 24 grudnia 2012r. Każdy wilk chciał kupować różne
fajerwerki za dublony. Miałam wszystkiego dosyć, więc poszłam z dziećmi
nad jezioro.
-Dawno ciebie nie widziałem. Ciebie i dzieciaków.-odezwał się głos tuż za mną. Znieruchomiałam. To był on - ojciec moich malutkich szczeniąt. -Idź ztąd, nie chcę cie widzieć. -Nie możesz mi rozkazywać.-zaczął chodzić dookoła mnie. Dzieci nie wiedzące o tym że ktoś jest ze mną bawiły się na leśnych ścieżkach razem z opiekunką (nie zawsze dawałam sobie ze wszystkim radę). -Zostaw mnie.-już prawie zaczynałam płakać. -Czy nie uważasz, że dzieci powinny wychowywać się z ojcem.-nic nie odpowiedziałam."Co on tu robi, jak tutaj trafił przecież próbowałam zamaskować wszystko."-myślałam. Tymczasem Nick (bo tak się nazywa) usiadł przedemną. Patrzył mi głęboko w oczy, tak jak to robił kiedyś. -Jeżeli ztąd nie pójdziesz to chociarz powiedz dlaczego tutaj jesteś. -Jest sylwester... -No i co z tego, chcę mieć normalną rodzinę. Dlatego od ciebie uciekłam. Te wszystkie koncerty spotkania fani.-chciałam wstać ale on mnie złapał i położył mi palec na moich ustach. -Skończyłem z tym. Zobaczyłem swój błąd. Proszę wybacz mi.-wybaczyłam. Wieczorem, w oczekiwaniu na północ razem wszyscy siedzieliśmy w jaskini. Położyłam się. Mortify i Azar bawili się z Nickiem. Jednak ja zatopiłam się w rozmyślaniach. "Czy jeżeli mam dzieci a Nick nie jest moim mężem to szaman/szamanka uzna nasz związek i będziemy mogli mieć ślub?"-moje rozmyślania przerwał huk sztucznych ogni. |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz