wtorek, 29 stycznia 2013

Od Caramelli C.D. Colet

- Na razie mi samotność nie doskwiera, ale z niecierpliwością będę oczekiwała twoich odwiedzin. - uśmiechmęłam się słodko
Colet wyszła. Położyłam się na posłaniu z igieł i liści. Zamknęłam oczy, nie zasnęłam. Wpadłam w swego rodzaju trans. Widziałam obraz, słyszałam dźwięk. Czułam nawet podmuchy wiatru.
Stałam na środku ogromnego placu. Na około stały wilki, ciągle dochodziło ich więcej i więcej. Zaczęłam się bać. Sytuacja nie była pewna, a co gorsza robiło się niebezpieczne. Wilki utworzyły wokół mnie krąg. Stałam na środku. Przedemnie wyszedł rosły wilk. Zadrapał w bok. Po szarej sierści spłynęła strużka krwi. Nie odczułam tego. Nie czułam bólu. Spojrzałam że złością na przeciwnika. Zabiłam go. Wyrzucili na "ring" następnego. Zrobiłam to samo. Kilka rund później walczyłam na ciałach. Lecz w pewnej chwili moim przeciwnikiem stał się wilk bardzo mi znajomy. Bez cienia wątpliwości stwierdziłam, iż był to Fire. Nie byłam w stanie go zaatakować. Z jednej strony byłam za słaba, z drugiej - to mój przyjaciel. Upadłam na ziemię. Odetchnęłam ciężko. Fire podszedł do mnie powoli nie okazując żadnych uczuć. Zmierzył mnie wzrokiem. Nim zdążyłam krzyknąć 'NIE!', już zatopił kły w mojej szyi. Obudziłam się.
Spojrzałam przed siebie. Zauważyłam 4 łapy. Przesunęłam łeb wyżej. Nade mną stał uśmiechnięty Fire. Spojrzał na mnie swymi oczyma.
- Podobał się sen? - usiadł
- Nie, wcale. - pokiwałam głową
- Tak też myślałem.
- Chwila! Skąd ty wiesz o moim śnie?
- Umiem hipnotyzować.
- A kiedy wszedłeś do jaskini?
- W niewidzialności też przoduję.

<Fire?>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz