-No jasne, czemu by nie.
Ruszyłyśmy. Szłyśmy w cieniu drzew, więc nie musiałam narzekać. Na
razie. Rozmowa za nic się nie kleiła, nie miałam pojęcia o czym mogę
rozmawiać z tak mrocznym wilkiem, jak Rachel. Ja taka nie byłam, kiedyś.
-Miran?-spytała ni z tego ni z owego wilczyca.
-O co chodzi?
-Wiesz...krzyczałaś dzisiejszej nocy przez sen...-zaczęła niepewnie
No świetnie. Wszystko się wyda, że jestem taka słaba itp, moc mnie
opanuje(po raz kolejny) i znajdzie mnie bóg mrozu. Po prostu cudnie. Nie
mogłam jednak dać po sobie nic poznać. Przybrałam zdziwioną minę i
zapytałam:
-Serio? Pierwszy raz mi się to zdarzyło-kłamałam w żywe oczy.
-No coś nie sądzę-nie dawała się nabrać
-No proszę cię. Dobra nieważne... myśl sobie o mnie co chcesz.
Dalej milczałyśmy. Ziemia była rozgrzana od słońca więc całe moje futro
pokrył mróz. Inaczej już dawno bym się ugotowała, i to od samego
chodzenia.
-Idziesz tam bo chcesz medytować?-zagadnęłam gdy zbliżałyśmy się do celu
-Powiedzmy-odparła niewzruszona.
Gdy dotarłyśmy, ciarki przeszły mi po karku. Było głośno od krzyków
wszystkich kiedykolwiek zmarłych wilków. Tu na każdym kroku czaiło się
coś złego. Niezbyt mi się to podobało, ale też byłam zła. Zabijałam bez
wahania, tłumacząc sobie, że to w obronie własnej. Czasami miałam dość
swojego sumienia, a właśnie teraz tym bardziej nie dawało mi spokoju.
Gdyby nie zwracać uwagi na dziwaczne krzyki było tu nawet ładnie.
-Pięknie tu-odezwała się Rachel.- Nie uważasz?
-Rzeczywiście, jest tu tak jakoś...specyficznie..
<Rachel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz