- Bardzo. - Uśmiechnęłam się z rozbawieniem. - Tylko ty nie masz tego błysku w oczach. - Pokazałam jej język ruszając figlarnie brwiami.
- Zawsze mogę pokombinować...
- Nie! - Krzyknęłam śmiejąc się. - Dziwnie się czuję widząc... siebie przed... sobą.
- Dobrze już, dobrze. - druga "ja" uśmiechnęła się. Naprawdę tak dziwnie to robię?? Chwilę potem jej ciało zaczęło zmieniać odcień i kształt, aż wreszcie Lost stała się sobą.
- Uff... od razu lepiej cię widzieć. Wiesz, jesteś bardzo zabawna. - Szturchnęłam ją w przednią łapę sprawiając, że wadera delikatnie się zachwiała.
- Tak? A ty nie! - Wilczyca wystawiła różowy język i odwzajemniła szturchnięcie.
- No wiesz co? Ja się tu staram, a ty mnie oczerniasz... - Zaskomlałam aktorsko.
- Oj dobrze już. Nie płacz mi tu, bo mnie zalejesz!
- Phi! I dobrze. - Mruknęłam. Po chwili Lost wstała i z rozmarzeniem wpatrzyła się w punkt na horyzoncie.
- Ziemia do Lost Angel! Ja tu cierpię! - Zaczęłam wymachiwać łapą przed oczami wadery, ale ta nie drgnęła. Zniecierpliwiona powiodłam wzrokiem za jej spojrzeniem. Musiałam usiąść.
- Okay, robi wrażenie... - Wyszeptałam widząc najpiękniejszy w życiu zachód słońca.
<Lost Angel? Tak, wiem, troszkę dziwne to opowiadanie, ale nie miałam pomysłu i zaczęłam głupoty pisać ;p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz