Bieg wadery wyznaczał rytm wszystkiego innego. Holly oddychała zgodnie z tym rytmem. Odwróciłem chwilowo wzrok od wadery, bo jednak nie chciałem być przyłapany, przy ciągłym przyglądaniu się jej. Poranne słońce unosiło się ponad horyzont, tak powoli, jakby nie miało ochoty powitać nadchodzącego dnia. Pierwsze promienie dotknęły koron drzew, ukazując je w żywych złoto pomarańczowych kolorach, złote światło powoli rozkładało się na ziemi, najpierw na obrzeżach watahy, a potem coraz bliżej jaskini Alph, gdzie zalało twarz Holly. Kiedy na nią patrzyłem ogarnął mnie niespodziewany spokój. Poczułem lekkie uwielbienie, aż zauważyłem, że moje usta poruszają się bez głośnie. Wadera spojrzała na mnie kontem oka i się zarumieniła, próbując to ukryć.
-Czemu się tak na mnie patrzysz? - zapytała nie pewnie.
Wzruszyłem ramionami u uśmiechnąłem się krzywo.
-Bez powodu.
Wadera zatrzymała się po nieokreślonym czasie i ruszyła do jaskini. Kiedy się rozejrzałem zrozumiałem, że rozmyślanie o waderze mocno mnie wchłonęło, bo słonce znajdowało się już dość wysoko i było widać je całe na błękitnym niebie. Znowu pogrążyłem się w myślach, skoro znalazłem taką watahę i poznałem cudowną towarzyszkę, o której pragnę kiedy mówić z szacunkiem i dumą, że jest moją przyjaciółką.. to czy tym razem zasnę? Przyzwyczaiłem się już do koszmarów, ale nigdy to nie było miłe, gdy ktoś mnie budził, a ja odruchowo, uderzałem go falą mocy i niechcący raniłem. Zawsze mówili, że moje oczy błądzą pod powiekami, a twarz jest ściśnięta bólem. Nagle usłyszałem głos dwóch wader co mnie przebudziło i wróciłem do normalnego świata.
-Javier. - Holly podeszła do mnie a ja wstałem. - To jest Riven, Główna Alpha i moja najbliższa przyjaciółka. - powiedziała z szerokim uśmiechem.
-Miło mi Cię poznać Javier. - Moim oczom ukazała się bogata i dumna postura, jak wypadało na Główną Alphe. Kolor sierści przypominał sukienkę Mojej uroczej towarzyszki.
-To dla Mnie zaszczyt. - ukłoniłem się niezgrabnie, bo nie jestem do tego przyzwyczajony. Po co siebie oszukuje, chce o tym zapomnieć... Nie chciałem pokazać swojej słabości, była pewna, mała możliwość, że zapytają mnie gdzie uczyłem się takich wyrafinowanych ukłonów. Nigdy nie chciałem więcej powtarzać komuś ukłonów, ale tu jest różnica, kłaniam się miłej osobie, która nie będzie mnie nagradzać czy też karać. Ale czemu Holly jest tak blisko z Alphą?
Usłyszałem krzyki i piski. Spojrzałem raz na Holly i raz na Riven.
-Wybaczcie za nie. - zaśmiała się przyjacielsko nowo poznana wadera i próbowała dostrzec do tam się dzieje.
Po chwili zerknąłem na Holly.
-Czemu się tak na mnie patrzysz? - zapytałem.
Szybko odwróciła wzrok.
-Bez powodu. - Na jej pyszczku zawitał cwaniacki uśmieszek, a ja zaśmiałem się wesoło, przykuwając znowu uwagę Riven.
<Panie Alphy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz