Miałam już serdecznie dość siedzenia w jaskini, wyszłam na zewnątrz by
się trochę przewietrzyć. Słońce prażyło niemiłosiernie. Bym się schowała
w cieniu drzew i tak doszła do wodopoju, ale wciąż kulałam.
-No to pora na kolejną lekcję latania -mruknęłam do siebie i wzbiłam się w powietrze.
Rozglądałam się za najbliższym strumieniem, ale wszystko było potwornie
daleko. Zrezygnowana zawróciłam i poleciałam do wodospadu, który wydawał
się najbliżej. I oczywiście pomyliłam się. Było jeszcze dalej. Zmęczona
machałam skrzydłami i widząc wodę przyśpieszyłam. Zaślepiona prze
słońce wpakowałam się w środek lecącego stada. Po prostu cudnie! Teraz
spadałam kompletnie nie widząc niczego poza wodą i kimś lub czymś
stojącym przy wodzie.
-Hej-zawołałam. -Uważaj!!
No ale i tak uderzyłam w stojącą przede mną postać i razem wylądowaliśmy
w wodzie. Woda była brutalnie zimna, więc starałam się jak najszybciej
wynurzyć. Kilka metrów ode mnie wynurzył się całkowicie biały basior.
-Wybacz!-zawołałam i poczłapałam do brzegu.
Był szybszy, więc już otrzepywał się z wody gdy ja dopiero dotarłam na
brzeg. Rzuciłam się na ziemię i gdybym tylko mogła przytuliłabym się do
niej.
-Nigdy więcej latania, tylko stąpanie po ziemi -szepnęłam do siebie a basior przyglądał mi się dziwnie.
Zmroziłam go wzrokiem, wstałam i kuśtykając chciałam schować się w
lesie. Pokryłam szronem trochę trawy, by się nie ugotować i rozłożyłam
się wygodnie.
<Led?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz