Poczułem się podle. Poszedłem nad otchłań, przybrałem postać
Szkarłatnego Smoka, wzbiłem się w powietrze a po chwili z największą
prędkością ruszyłem w dół. Gdy uderzyłem w ziemię wyrzeźbił się ogromny
krater.
-Co jest ? - pomyślałem - miałem zginąć a nie się tylko osłabić. Coś mnie tu trzyma bo mój plan nie wyszedł.
Postanowiłem że pójdę do Amber i przeproszę ją za to że ją tak zraniłem.
Wchodząc do jaskini zauważyłem że płakała a gdy tylko mnie zobaczyła od razu się spytała
-Czego chcesz ?!
-Amber.. Chciałbym cie przeprosić... - powiedziałem prawie
niedosłyszalnym głosem - wiem że ciebie zraniłem i chcę prosić ciebie o
wybaczenie.
-Nie wiem czy ci wybaczę ! - Krzyknęła
-Rozumiem cię postanowiłem tylko jedną rzecz
-Jaką - spytała Amber
-Aby ciebie więcej nie ranić odejdę z watahy - po tych słowach odwróciłem się i ruszyłem w stronę granicy watahy
Amber przez chwilę na mnie spoglądała, a ja cały czas się oddalałem. Gdy
byłem przy granicy niektórzy z watahy starali się mnie zatrzymać była
miedzy nimi moja przyjaciółka Luna ale ja nie chciałem słuchać. Nagle
usłyszałem Amber.
-Billy czekaj - powiedziała
-Coś się stało? - spytałem
-Billy... zostań jesteś częścią tej watahy - odpowiedziała Amber - Jeśli odejdziesz wszyscy będą za tobą tęsknić.
<Amber ?Luna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz