poniedziałek, 6 marca 2017

Od Tytanii C.D Tantum

- Może chcesz małą dawkę znieczulenia? - zapytała Tytania ze złośliwym błyskiem w oku, wyciągając ogromną, żelazną tarczę. Wycelowała prosto w czubek głowy białowłosego wilkołaka, aby wziąć zamach i z precyzją uderzyć w sam czubek łba.
- M-może podziękuję. - wyjąkał chłopak, odsuwając się od dziewczyny.
Można powiedzieć, że nasza wadera jeszcze nigdy w życiu się tak nie uśmiała, jak tego dnia. Nieznajomy wydawał się całkiem ciekawym obiektem, a jego reakcja, kiedy Tytania podpaliła mu ogon była po prostu bezcenna.
Vipera nie było obecnie w jej domu, dzięki czemu mogli zyskać dla siebie trochę czasu. Owszem, to dziewczyna miała zająć się swoim rannym przybyszem, jednak bez pomocy swojego brata po prostu nawet nie da rady rozciąć mu tego ogona. Kobieta wstała z łóżka chłopaka, aby przynieść mu coś do picia. Nie pytała nawet, czy jest spragniony, czy nie. Po prostu musiała znaleźć sobie jakieś zajęcie, ponieważ nie miała ochoty długo rozmawiać z nowo przybyłym gościem. Czysta woda skończyła się, więc Lalkarka zmuszona była wyjść na dwór i skierować się do pobliskiego strumyczka, aby napoić przybysza.
- Nigdzie sie nie ruszaj. Jeżeli to zrobisz, oberwiesz tą tarczą od mojego brata, bo ten nie lubi, kiedy mu pacjenci uciekają z domu. A uwierz mi, jest on silny i szybki, dzięki czemu łatwo cię dogoni i łatwo ci przywali.
- Rozważę to. - mruknął ponuro białowłosy.
Kiedy Tytania zaczęła swoją wypowiedź, chłopak zastanawiał się nad planem ucieczki, lub wrzuceniem brązowowłosej do pobliskiej szafy, zatrzaśnięciu drzwiczek i dopiero potem o ucieczce. Kiedy jednak usłyszał groźby po adresem Tytani, lekko się zniesmaczył. Na pewno wrzucenie jej do szafy już nie wchodziło w grę..
Kobieta wyszła z domu, a aby zabezpieczyć swojego "podopiecznego" zamknęła drzwi na klucz, który wrzuciła sobie do jednej z sakiewek. W jednym przypominała swojego brata. Zmieniła się w wilka i wzięła do pyszczka wiadro, po czym szybkim truchtem skierowała się w stronę jeziora.
Nie było ono daleko, więc Tytania szybko uporała się z zadaniem przyniesienia do chaty wiadra pełnego przeźroczystej cieczy. Kiedy jednak była przy drzwiach, usłyszała z wnętrza domu niepokojące dla niej dźwięki. Oznaczało to tylko jedno - Viper przyszedł i najwidoczniej nie był zadowolony z faktu, że ktoś kręci się po jego domu w piżamie.
Wadera wypuściła wiadro z pyska, cofnęła się kilka kroków i skoczyła na drzwi, które w wielkim hukiem upadły na ziemię. Taki był jej epicki wstęp.
- VIPER! TO NIE BYŁO TO, NA CO WYGLĄDAŁO! NIC MIĘDZY NAMI NIE DOSZŁO A JA TEMU PICUSIOWI ROZWALIŁAM OGON, WIĘC MASZ MU ZSZYĆ TO I OWO! - zadarła się na cały głos wadera, widząc biało-czarnego wilka niebezpiecznie blisko jej pacjenta, w dodatku gotowego do skoku.
Nieznajomy skrzywił się. Kolejna dawka upokorzenia. Czy ten wilk, który omal go nie zaatakował, myślał, że ze sobą sypiali? Na samą myśl zrobiło mu się niedobrze. Czy wszyscy dookoła musieli być przeciwko niemu? Ile jeszcze upokorzeń będzie zmuszony nieść, aby wrócić cały w jednym kawałku do swojej przytulnej chaty?
- T-to wasze sprawy rodzinne. - jęknął, okrywając się pościelą. - Dajcie mi wyjść, poszukam medyka, który mi mój ogon naprawi. Naprawdę, lepiej będzie, jeżeli zostaniecie sami i..zrobicie to, co chcecie.
Tytania prychnęła i skoczyła w wilczej formie łóżko białowłosego. Położyła swoją łapę na brzuchu swojego pacjenta, jakby kazała mu w ten sposób zostać.
- Wyluzuj. - prychnęła. - Viper to genialny medyk. Da radę, a jeżeli będziesz współpracował, nie urwie ci jąder.
Tytania nie uspokoiła swoją wypowiedzią nieznajomego. Wręcz przeciwnie. On wyglądał na jeszcze bardziej zniesmaczonego.
- A teraz, bądź grzeczny, zmień się w wilka. - powiedziała uspokajająco.
Białowłosy jednak pokręcił przecząco głową. Nie chciał, żeby wadera była przy całym zabiegu, w dodatku nie był pewny umiejętności jej brata. Właściwie to sam nie wiedział, czy może ufać tej zwariowanej rodzince. Już wystarczy, że siostra omal nie urwała mu ogona. Brat mógłby go dobić i urwałby mu jądra.
Tytania zeszła z łóżka. Wiedziała, że to i tak bez sensu, więc, jeżeli chłopak ma się zamienić w wilka musiała skorzystać z magii brata. Zmieniła się w kobietę i podeszła do swojego brata, który stał, opierając sie o ścianę, już w ludzkiej formie.
- Nie zamierzam mu pomagać. - prychnął i zmierzył kobietę ostrym wzrokiem. - Po jakie g*ówno go tutaj przyprowadziłaś?
Kobieta nie wytrzymała i wycelowała w policzek swojego brata. Kiedy jednak się zamachnęła, aby go uderzyć z całej siły, chłopak zablokował jej rękę. Uśmiechnął się szarmancko w stronę swojej siostry, co jeszcze bardziej ją zdenerwowało. Wyciągnął z sakiewki kartę "Walet" z której niedawno nauczył się korzystać i podszedł do nieznajomego, siadając przy jego łóżku. Tytania wiedziała, co zaraz się stanie i obserwując z zaciekawieniem swojego brata usiadła na stołku.
Białowłosy wsłuchiwał się w słowa Vipera, a jego oczy powoli zachodziły mgłą. Żądanie zadziałało. Zmienił się w wilka, a kiedy brązowowłosy schował swoją kartę i nieznajomy zdał sobie sprawę z tego, co się przed chwilą stało, Tytania złapała żelazną tarczę, zaszła go od tyłu i z całej siły uderzyła białego wilka w tył głowy. Nieznajomy stracił przytomność, a Tytania nie mogła przestać się uśmiechać.
<Tantum? Nic nie szkodzi, że krótkie, wyszło zajebiste i jestem z ciebie dumna XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz