sobota, 18 marca 2017

Od Doriana C.D Avaresh

Mięśnie dziewczyny powoli się napinały. Była przygotowana do ataku, ale czy to wykorzysta? Czy może ucieknie tak jak kiedyś? Dałeś się wplątać, Dorian. Dałeś się wplątać... Było od razu pójść i kupić to co potrzebujesz. Apsalar nie raczyła odpowiedzieć mojemu towarzyszowi. Przybrała groźną minę, która mocno kontrastowała z jej mizernym wzrostem.
- Nie wasza sprawa. A zwłaszcza twoja, myślałam, że umiesz dobrze wybierać strony. - warknęła w końcu, patrząc na mnie spod zmarszczonych brwi.
Jej słowa mocno mnie wkurzyły.
- Czyżby? A ty niby kogo wybrałaś, co?! Ja przynajmniej robię coś dobrego dla tego kraju! - krzyknąłem zdenerwowany.
Kraju? To Przymierze jest krajem? Może nie zwróci na to uwagi... Serio powiedziałem coś tak głupiego. Dlaczego mam tak spokojne myśli i tak zdenerwowany głos?
- Walka dla pokoju jest jak kłamstwo dla prawdy! Nie umiesz zadbać o siebie. Nie radzisz sobie z tym kim jesteś, Dorian. Dlatego wybrałeś Przymierze, bo chciałeś, żeby ktoś się tobą zajął! - usłyszałem groźny ton dziewczyny.
Może faktycznie to kraj... Ale z niej pinda. Nadal chce mi to wypominać! Ale to ona na koniec uciekła nie ja! Bo byłem zbyt słaby, zbyt mało samodzielny... Ale to ona wkręciła mnie w ten chory świat! To ona się mną zajęła...
- Wiesz co? Wali mnie to. Ja przynajmniej nie próbuję wybuchnąć miasta! - krzyknąłem do Apsalar trochę bardziej obojętnym tonem niż wcześniej.
Ta uniosła drwiąco brwi. Spojrzałem na Arszennika. Czemu nadal go tak nazywam? Był mocno zdezorientowany, w sumie nie dziwię się. Znaleźliśmy coś co może wybuchnąć pół miasta, jeszcze na dodatek kłócę się z dziewczyną, która prawdopodobnie jest za to odpowiedzialna. Jestem geniuszem, po prostu zawsze umiem trzymać się z daleka od kłopotów. Zawsze... Mocno w to wdepłeś, Dorian. Mogłem nie wchodzić na ten głupi dach... Albo nie wchodzić do baru. Najlepiej w ogóle tu nie przyjeżdżać, ale cóż stało się. Teraz trzeba tylko jakoś wygrzebać się z tego błota.
- Znalazłeś cegiełkę? Widzisz nigdy nie przesłałeś i nie przestaniesz być tym Dorianem, którego znam. Jego też w to wciągnąłeś? Co? Widzisz jesteś słaby. Powinieneś przyjść sam i załatwić to jak za starych dobrych lat. - mówiła drwiącym głosem.
Odrzuciła do tyłu delikatnie różowe włosy, które tak nie pasowały do jej charakteru...
- Nie możesz przestać? Nie możesz wreszcie zrozumieć, że tak nie można żyć? Nie chcesz niczego osiągnąć? - zapytałem szeptem.
Może ona wreszcie przestanie robić to co robi? Może się zmieni? Nadzieja matką głupich, a ty Dorian jesteś wyjątkowo głupi.
- Ja już osiągnęłam. Jestem jednym z bardziej wpływowych przemytników w tym mieście. Ty też mógłbyś być. - rzuciła jakby od nie chcenia.
Ptzemytników? Czemu tak otwarcie się do tego przyznajesz? Moglibyśmy przecież uciec i powiedzieć o tym Królowi, czy innemu gościowi, który niby jest ważny, a nikt go nigdy nie widział.
- Nie po tym wszystkim! - wściekłość znowu do mnie wróciła.
Czy ona musi być tak denerwująca? Nie możemy porozmawiać jak cywilizowani ludzie? W sumie raczej wilkołaki...
- O przeszłości trzeba zapomnieć, Dorianie. - powiedziała drapieżnie.
O tak najlepsze rady Apsalar... A ty zapomniałaś o swojej przeszłości? Nie!
- Nie możesz po prostu go rzucić? Widzę napięcie w tobie, jesteś przygotowana do ataku. Rzuć tym sztyletem i ja, i ty będziemy mieli to z głowy! Wiesz, że nie zdążę się uchylić... - dodałem szeptem.
Miałem już tego beznadziejnie dosyć. Tak przynajmniej może uda się ją wkręcić w jakąś akcję. I nie będzie mówić mi o tym co było...
Co ja właściwie mówię? Dorian opanuj się. Kontrola. Nie mów co myślisz. Najlepiej w ogóle milcz. Milczenie jest złotem, a mowa srebrem. A czymże jest więc walka i wojna? Krwią? A może ludźmi, którzy biorą w niej udział i giną? Czymże jesteś droga wojenko?

< Dobra, przyznaje też nie mam za bardzo na to pomysłu. Avaresh? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz