poniedziałek, 3 marca 2014

Od Luke'a CD Amber, Rico, Infla i Lily

No i Infil nam przeszkodził. Pokonałbym tego małego. Co Amber w nim widzi? Ja jestem o wiele lepszy... wpatrywałem się w Amber, ale ona w ogóle mnie nie zauważała. Potem zasnęła, i nieświadomie zrobiła sobie ze szczeniaka poduszkę. Ona jest cholernie piękna i seksowna, ja wiedziałbym jak to wykorzystać, ale ON nie wie. Po za tym ja na prawdę Amber kocham, będę o nią walczył aż do śmierci. Gdyby to mnie wybrała, nie musiałaby spędzać nocy w szpitalu. Nie, nie leżałaby na łóżku obok rannych. Leżałaby koło mnie, i o nic nie musiałaby się martwić. Ja bym dla niej niebo nagiął, ale ona woli JEGO. Między nim a mną walka nie skończona, to była dopiero rozgrzewka... Nie wiem czemu, ale kiedy tak Amber spała, a ON głaskał ją po grzbiecie i głowie ogarnęła mnie wściekłość. Dlaczego on tak może, a ja nie?! Zerwałem się z łóżka i rzuciłem w kierunku szczeniaka. On tylko mruknął coś o psuciu romantycznych chwili i ostrożnie położył Amber na łóżku. Ona natychmiast przytuliła się do poduszki i mruknęła coś przez sen, co brzmiało jak imię mojego przeciwnika. On jej się nawet śni, a ja?! Byłem coraz bardziej wściekły, wyszedłem z tym szczeniakiem na zewnątrz i zmieniłem się w wilka krwi. A ten mały...zniknął! Po chwili na moją głowę coś spadło i nic już nie widziałem. Tylko ciemność, ciemność, ciemność... A potem promień słońca. I kolejny. A potem cała ich masa. Światłość na chwilę mnie oślepiła. Ale potem wszystko się wyostrzyło. Widziałem wszystko bardzo wyraźnie. W norze, pod ogromnym drzewem leżała Amber z kilkoma szczeniakami. Były dokładnie takie jak ona, wszystkie. Zauważyła mnie i uśmiechnęła się do mnie. Podszedłem do niej i o dziwo na powitanie mnie pocałowała. Zacząłem zaważać drobne, prawie niewidoczne moje cechy w szczeniętach. Wtedy jedno spojrzało mi w oczy i powiedziało głosem tego, który zabrał mi kiedyś Amber :
-Wstawaj i walcz tchórzu! Boisz się zwyczajnie! Ja się z takimi nie zadaję...-zamrugałem zdziwiony i wszystko zrobiło się inne. Zobaczyłam tylko koło swojej głowy kowadło i ogon szczeniaka znikający w szpitalu. Udałem się tam za nim. Zobaczyłem tylko jak uspokaja całkowicie rozbudzoną już Amber, i jak ona się w niego wtula. To strasznie bolało. Jakby ktoś przebił moje serce. Coraz trudniej było złapać mi oddech. W końcu padłem na ziemię jak bez życia...

*Ktoś z obecnych w szpitalu?*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz