Pewnego dnia postanowiłam sie przejść. Niedaleko jeziora zobaczyłam
Billego, Lune i kimerie. Billy uczył Kimerie takku dzikich pnaczy.
- Postaraj się musisz w to włożyć całe serce- Powiedział wilk który dla mnie jest ideałem
- Dobrze- Odpowiedziała uczennicea
Sprubowała ale nie wyszło za drugim razem kiedy podeszłam i razem w trójkę jej dopingowalismy i udało jej się.
- Brawo- Krzykneliśmy wszyscy na raz
- Gratulacje opanowałas jeden z najtrudniejszych ataków natury. Wilczyca
była bardzio szcześliwa, że jej się udało, po chwili Billego zawołał
towarzysz
- Billy
- Już idę, zaraz wracam- Powiedział nauczyciel
Jak się rzegnał wzrok Billego i Kameri stykneły się pomyślałam, że są w sobie zakochani w tamtj chwili serce mi pękło.
- Poćwicz jeszcze- Powiedziała Luna wskazując wielki głaz- spróbuj przenieść ten głaz
- Jestem bardzo zmęczona- Odpowiedziała ledwo
- To odpocznij- Krzykneła Luna wchodząc do lasu na polowanie
- Jak odpoczniesz poćwicz by twój nauczyciel był z ciebie dumny- powiedziałam smutnie
- Już jestem!- Krzyknoł Billy
- Dobrze
Poszłam nad jezioro pocwiczyć umiejętności. Po chwili usłyszałam szelest
- Co to było? - Zapytałam
- Nie wiem pojdę to sprawdzić- krzyknął Billy zaminiając się w smoka i przepatrując teren- To tylko sarna!
- Uff... już się wystraszyłam
- Luna!!!
Nagle usłyszałam głos ukochanego i szybko się teleportowałam
- Co się stało?
- Nie wiem, nagle zemdlała
- Przeteleportuje ją do jaskini
Po chwili bylismy w jaskini i doszedł Billy
- Luna, Luna ocknij się!!!- Krzyczałam
- Luna!
- Czekaj mi się szybko goją rany, może uda mi się uleczyć Lune
- Mhm, spróbuj
Szybko użyłam swojej mocy i zaczełam kierowac wodą. Lecząc koleżanke trochę osłabłam.
- Co, co się dzieje?!?- Krzyknęła wystraszona Luna
- Luna! -zawołałam radosnie
- Kim wy jesteście?!?
- To ja twoja najlepsza koleżanka, nie pamiętasz?- łza spłyneła mi po policzku
- Jagbys była moją najlepszą przyujaciółką pamiętała bym o tym
- Ktoś musiał na niej użyć poterznej magii- Powiedział Billy
- Idę po pomoc- pobiegłam najszybciej jak mogłam- CO?!?- wszycsy znikneli!!!
Kiedy wróciłam nagle zemdlałam
- Amber- krzykną Billy
Wystraszona Luna korzystając z okazij, że nikt na nia nie patrzy uciekła do lasu.
Woda wypłynęła z jeziora i powoli zabierała moje ciało. Ukochany
prubował mnie ratować ale woda mnie chroniła. Po kilku minutach
znalazłam sie na dnie jeziora.
<Część 2 juz jutro ^^ To opowiadanie jest dla Kamiśia >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz